Koło fortuny



To było 12 godzin, których zapomnieć się nie da. Po niezwykle udanym spotkaniu sępa płowego w Koninie, w drodze powrotnej płomykówka. Słowem dwie życiówki jednego dnia.

Całkowite zaskoczenie, gdy na trasie wjechaliśmy na przypadkowy parking. Ostatnie promienie dnia i płomykówka na ogrodzeniu. Niesamowity fart, wszak po drodze pełno miejsc, na których mogliśmy się zatrzymać a wybraliśmy to.

Robię kilka zdjęć zupełnie zapominając o wcześniejszych ustawieniach aparatu. Sowa odlatuje. Spoglądam w ekran lustrzanki co zrobiłem. Czas naświetlania 1/15 sekundy. Nie wiem jak w tych emocjach, choć trochę utrzymałem ciężki zestaw z Tamronem.