Żurawie z doliny Redy ... skradanie przez czołganie



Nauczony wczorajszym doświadczeniem, jak nieskuteczny był podjazd w pobliże dużego stada żurawi, które zasiadły na polach w dolinie Redy, dziś inne podejście. Jednym słowem, skradanie przez czołganie. Skoro nie wstało się w nocy by zasadzić się pod siatką maskującą w potencjalnym miejscu porannego zlotu żurawi, pozostał podchód. Tym razem ptaki zasiadły nieco bliżej skaju rozległego pola. Szczęśliwie wzdłuż tego obszaru ciągną się rów, który na całej drodze podejścia do ptaków osłaniał moją sylwetkę. Szkoda tylko, że wypełniony był wodą, a raczej czymś co ją przypominało. Leciutko się uwaliłem błotem, by ostatecznie znaleźć się zasapany na wysokości ptaków. Jeszcze kilka głębokich oddechów by ustabilizować obiektyw i mogłem już nieco wychylić się poza osłonę niewysokiej roślinności porastającej szczyt ziemnego wału. 

Wypada mi uznać, że podejście do stad żurawi w zasięg możliwości obiektywu 300 mm, nie jest sprawą łatwą. To zupełnie inna historia, gdy ptaki w mniejszych grupach (2 - 6 osobników) zajęte są adoracją i tokowaniem. Wtedy zainteresowane sobą, nieco zapominają o potencjalnych zagrożeniach, wdzięcząc się do partnerów i do obiektywu ze znacznie mniejszej odległości. Takie zdjęcia i sytuacje były już moim udziałem, zatem te dzisiejsze w bardziej ekstremalnych warunkach cieszą szczególnie.