Rzecz o dzięciołku w obiektywie.



Nie wiem jak Wam się wydaje, ale generalnie dzięcioły robią wrażenie ptaków dużych. Choć opinia taka przeczy logice obserwacji w terenie. Na żywo ptaki te wydają się znacznie mniejsze niż na fotografiach.  Pewnie za sprawą niezwykłe wyrazistej szaty i zdeklarowanego kształtu, które mylą nieco wzrok przeglądających zdjęcia dzięciołów. Zatem polegając na empirycznych doświadczeniach wypada uznać dzięcioły za ptaki niewielkie, a pośród nich dzięciołka za gatunek naprawdę skromnych rozmiarów. Niewiele większy od wróbla zwraca jednak uwagę barwą i sposobem zachowania. To przesłanka, by życiu tych ptaków przyglądać się nie tylko okiem, lecz także szkłem obiektywu. Szczęśliwi ci, w pobliżu których dzięciołki się zadomowiły, bo wyznaczają sobie relatywnie niewielki rewir wokół miejsca gniazdowania. To pozwala powracać do nich nieustannie, w różnych porach dnia, co ma kluczowe znaczenie dla udanych sesji zdjęciowych. Niezależnie dzięciołki oznajmiają swoja obecność stukaniem, chwilami nie mniej donośnym niż ich więksi pobratymcy. Jednak po kolei. 

Gdzie szukać dzięciołków. Na moim wytypowanym do całorocznych obserwacji jednym kilometrze rzeki Redy, gniazdują przynajmniej dwie pary. Pisze o miejscu nie bez znaczenia, bo gatunek ten preferuje biotop lasów, lub kompleksów drzew liściastych w dolinach rzecznych. To pierwsze wskazanie gdzie w swojej okolicy szukać szczęścia spotkania dzięciołków. Warunek drugi drzewa, przynajmniej niektóre powinny być martwe, spróchniałe, bo te wybiorą ptaki na wydłubanie dziupli. Również pnie naruszone zębem czasu ułatwiają im zdobywanie pokarmu, bo słaby dziób i mniejsza niż u innych dzięciołów siła nie pozwala dzięciołkom obłupywać twardej kory. W wielu opisach gatunku spotykam się ze zdaniem o rzekomym unikaniu pni drzew na rzecz przeszukiwania cieńszych gałęzi, czy wręcz gałązek i to wyższych partii drzew. Zapewne i takim zajęciom ptaki te się oddają, jednak nie unikają wyzwań, równie chętnie  posilając się na głównym pniu drzewa i to bardzo nisko.

Obserwowane dzięciołki podjadają sobie praktycznie od poziomu gruntu, często poruszając się w górę pnia zaledwie na dwa, trzy metry, po czym zmieniają drzewo powtarzając opisanych schemat. Piszę o tym, bo ma to bezpośredni wpływ na udane zdjęcia tego gatunku. Nie musimy zatem eliminować miejsc opisanych w niektórych publikacjach, jako nieodpowiednie. Krótko mówiąc w wielu okolicznościach uda nam się spotkać dzięciołki na wysokości naszego wzroku i to bezpośredniej bliskości.

To kolejne wyzwanie dla obserwatora i fotografującego, jak komfortowo i nie przeszkadzając ptakom w codziennych zajęciach zbliżyć do nich, czasem na odległość zaledwie dwóch metrów, nie doprowadzając do ich spłoszenia. Zapewniam, że jest to możliwe choć budzi się podejrzenie, że dzięciołki są wyjątkowo płochliwe. Po części jest to prawda, gdyż ich zachowanie bywa nieobliczalne. Potrafią zareagować ucieczką, gdy nawet przypadkiem znajdziemy się pod drzewem, którego przeszukują w tym czasie najwyższe strefy. Bywają jednak chwile gdy ptaki te w swojej zapalczywości zapominają o Bożym świecie, niejako ignorując naszą obecność. Rzadziej w środka dnia, jednak wieczorem uwijając się w poszukiwaniu pokarmu, nie tylko schodzą niżej, ale stają się mniej ostrożne. 

To czas dla nas i okazja na udane fotografie. W takich chwilach nie należy gonić za ptakami po okolicy, raczej wytypować drzewa, na których wieczorem przysiądą i tam usadowić się do zdjęć. Należy spełnić jeszcze jeden warunek, czyli ustawić się na tle tarczy zachodzącego słońca. To nie tylko oczywista pozycja dla uzyskania odpowiedniego oświetlenia, ale sposób na pozostanie mniej widocznym dla ptaków. Podczas opisanej pory w takiej sytuacji bywałem wielokrotnie, mając wrażenie, że ptaki są nieco oślepione padającym zza moich pleców ostrym słońcem, które wędruje już niżej nad horyzontem a moja postać jawi im się jedynie jako rozproszony kontur, nie przypominający sylwetki człowieka. 

Tak też dzięciołek pozwolił na obserwację, gdy poruszając się wokół pnia wielokrotnie pojawiał się w kadrze. Moment gdy znika pod drugiej stronie drzewa to okazja, by zrobić jeszcze kilka kroków do przodu, by ostatecznie stanąć z ptakiem oko w oko, na odległość nieomal wyciągnięcia ręki. Pamiętać tylko należy, że w godzinach późno popołudniowych słońce rzuca już długie cienie i nie ominie to naszej sylwetki. Taki poruszający się cień może zniweczyć podchód, skłaniając ptaka do odlotu. Fotograficzny efekt powyższych poczynań zamieszczam, życząc wszystkim podobnych spotkań nie tylko z dzięciołkami.