Biegus zmienny (Calidris alpina), spotkanie z zasiadki



To już kolejne spotkanie z biegusami, jak obiecałem sobie i czytelnikom. Tym razem zamiast pogoni morskimi brzegami, spokojna zasiadka. Stanowisko wybrałem już poprzedniego dnia, wystarczyło ustawić wygodny fotelik w trzcinach i okryć się maskującą siatką. Z prawej i lewej rozciągał się pas kilkunastu metrów plaży, czyli doskonały dystans dla obiektywu 300 mm. W taki warunkach oczekiwanie na przylot ptaków jest komfortowe, a plan zdjęciowy czytelny dla obserwacji i oczywiście fotek. Od nielicznych turystów spacerujących za moimi plecami oddzielał mnie szeroki i rozległy pas trzcinowiska, stanowiący nie tylko osłonę, lecz bufor czyniący to miejsce chętnie przez biegusy odwiedzane. 

W warunkach upalnego lata, każde zacienione miejsce staje się siedliskiem wszelkich dokuczliwych owadów. Dlatego pomny takich doświadczeń, tym razem błogosławiłem okrycie siatką, która spełniała rolę skutecznej moskitiery. Nieustanna walka z insektami do przyjemnych nie należy, szczególnie gdy temperatura sięga ponad trzydzieści stopni, a do ciała wszystko się lepi. Generalnie kontakt z dokuczliwymi lub niebezpiecznymi owadami to cena jaką płacimy za obecność w terenie. Szczęśliwie nie załapałem się na kleszcze, lecz w innych okolicznościach zżerały mnie bąki bydlęce (często mylone z gzami), których samice odżywiają się krwią bydła i ludzi. Nie licząc komarów, ukąszenia tych baków są bolesne i nieprzyjemne. Pozostawmy jednak na boku wszelkie narzekanie i wróćmy do ptaków.

Tym razem dość długo przyszło mi czekać, aż para biegusów wybierze mój kawałek plaży. Dobre dwie godziny zanim się pojawiły wypełniła obserwacja przelatujących gęsi, kaczek i czapli. Widziałem też kątem oka rokitniczki, ale nie miałem jak skierować obiektywu w ich stronę. Z pewnością powrócę w to miejsce, by z nimi się spotkać. Biegusy przysiadły i przystąpiły natychmiast do energicznego przeszukiwania brzegu. Nie dały zbyt wiele czasu na większą ilość zdjęć, bo już po kilku minutach jeden z osobników zbliżył się do mojego stanowiska na kilkanaście centymetrów. Jeszcze chwilę gotów był zajrzeć mi pod siatkę. Był tak blisko, że nie mieścił się w kadrze, a autofokus szalał szukając ostrości. Przerzuciłem obiektyw na drugiego, jeszcze kilka fotek lecz głośna migawka spłoszyła ptaka, który w tym czasie lustrował moje buty. Biegusy zgodnie, jak para dyżurnych myśliwców poderwały się do lotu, bezpowrotnie opuszczając przedpole moje czatowni. Uff, wygramoliłem się spod siatki, bo w panującym upale zabrakło tam już powietrza. 

Wody i plaże Zatoki Puckiej to wspaniałe miejsce do obserwacji ptaków. Dziś je opuszczam, bogatszy w kolejne doświadczenie i spotkanie z biegusami. Z pewnością jednak tu powrócę, licząc na wile niepowtarzalnych spotkań z licznymi gatunkami. Przed nami czas jesiennych przelotów, zatem przecierajcie lornetki, szkła obiektywu i oczy, a z pewnością natura nie poskąpi Wam widoków.