Biegus zmienny, tam i z powrotem



Uwielbiam obserwować i fotografować biegusy. Nie są szczególnie płochliwe a pozują doskonale. Zwykle pojawiają się parami, lub w niewielkich stadkach. O tej porze roku, zwykle można liczyć na ich obecność i spotkanie w zasięgu obiektywu. Przywierając płasko do plaży, najczęściej udaje się dopuścić ptaka na najmniejszą odległość. Dzisiejsze spotkanie było jednak inne. Nie dość, że był to jedyny jegomość na rozległej plaży, to wędrował w przeciwnym kierunku niż moje stanowisko. Już miałem sobie odpuścić, gdy nagle zawrócił i zaczął się do mnie zbliżać. Leżę na piachu jak placek, jak okiem sięgnąć pusta plaża i ten wiercipięta. Spodnie i kurtkę mam zmoczone od rosy, a teraz oblepia je drobny żwirek. Czuję, że gdy się podniosę, to wszystko co zalegało pode mną, podniesie się ze mną. 

To jednak kłopot za kilkanaście minut, bo tyle trwała wędrówka ludów biegusa. Podreptał w moim kierunku jakieś trzydzieści metrów i już wchodził w zasięg obiektywu, by nagle zawrócić. Ponownie oddalił się na kilkadziesiąt metrów i kolejny zwrot akcji, idzie do mnie. Jeszcze jest dość daleko, składam się jednak do zdjęcia i pstryk. Podchodzi jeszcze bliżej, już się cieszę, że za chwilę będzie na wyciągnięcie ręki i nagle bez powodu zerwał się do lotu. Albo się najadł, albo się znudził, a może poleciał szukać towarzystwa. Tak, czy inaczej nałaził się po tej plaży ku mojej uciesze, z wyjątkiem stanu mojego odzienia.

A taki jegomość umilał mi dziś "plażowanie" - Rusałka admirał (Vanessa atalanta)