Dzień pod zdechłą mewą, czyli jak bawi się Warszawka



Przeczekałem spokojnie weekend w nadziei, że w poniedziałek cypel w Rewie, będzie świecił pustkami. Nic bardziej mylnego, bo już po godzinie 7.00, zameldowała się ekipa amatorów sportów wodnych. Terenówki na warszawskich rejestracjach rozjechały półwysep na strzępy, resztę dokonały fale przelewające się od wschodu. No cóż, Warszawka się bawi, więc po ptakach. Jeszcze chwilę siewkowce próbowały przysiadać, lecz pojazdy, ludzie i żagle szybko wybiły im to z głowy. Wokół cypla śmigały spadochrony kitesurfingu oraz inne strachy na ptaki.  Przy moim stanowisku, jak w horrorze fale wyrzuciły zdechłą mewę, chyba jako symbol tego ponurego dnia. Wiatr nad zatoką się wzmaga, więc pewnie jeszcze wiele dni raczyć będziemy się poniższymi obrazkami.

Niestety po części winę zdaje się ponosić Gmina Kosakowo, lub Sołectwo Rewa, bo tworzone są precedensy w postaci zgód na wjazd na cypel z okazji imprez masowych. To pieniądze dla lokalnej społeczności, więc co tam cypel a tym bardziej jesienne migracje siewkowców. Choć formalnie zgodę wydaje Urząd Morski w Gdyni, to czyni to sporadyczne i pod pewnymi warunkami. Jednym z nich jest wyładunek sprzętu na plaży w związku z zawodami  kitesurfingowymi. Lecz może to się odbywać jedynie u nasady cypla. Jak widać o nadużycie lub samowolę nietrudno, bo pies z kulawą nogą nie zainteresował się obecnością samochodów na tym skrawku lądu. Dopiero moja interwencja w Wydziale Ochrony Środowiska w Kosakowie, spowodowała rzekome skierowanie tam Straży Gminnej. Zobaczymy, bo oba wspomniane urzędy takiej zgody w tym przypadku nie wydały. Niezależnie ubieganie się o taką zgodę uważam za pomysł absurdalny. No cóż jesteśmy społeczeństwem, które do supermarketu musi wjechać samochodem, a pozostawienie go na parkingu to najwyższy wymiar kary.

Na koniec. Cypel w Rewie, to nie jest pospolity kawałek plaży. To niezwykle wąski i kruchy pas lądu, tworzony przez prądy morskie. Jest niepowtarzalny w swoim charakterze oraz krajobrazie naszego wybrzeża. Powinien być szczególnie postrzegany, wyłączając wszelkie pokusy traktowania go jak kupę piachu, które przychodzą do głowy odwiedzającym to miejsce. To jednak wymaga wiedzy, wrażliwości i kultury oraz zdrowego rozsądku, których jak widać zabrakło w opisywanym przypadku.