Kwiczoł, o wschodzie słońca



Wyruszając na poranną wyprawę do rezerwatu Beka, o wschodzie słońca spotkałem kwiczoły. Nie pierwszy raz tej jesieni, więc jest okazja napisać o ich zwyczajach u schyłku roku. Ten kto spotkał ten gatunek latem, a szczególnie wiosną w okresie lęgowym, przywykł do wizerunku ptaków ufnych i mało płochliwych. W tamtym czasie pochłonięte zdobywaniem pokarmu dla piskląt, a dalej dokarmianiem podlotów, pozwalały na obserwację z najbliższej odległości. Wszytko się jednak zmieniło, bo obecnie trzymają dystans, jak przystało na dzikie ptactwo. Może to za sprawą braku okrywy liści, która dawała im poczucie bezpieczeństwa. Może z powodu ostrożności wobec przebywania na otwartych przestrzeniach. Tak, czy inaczej obecnie trudno zbliżyć się do kwiczołów, które preferują o tej porze wierzchołki drzew, linie energetyczne i podobne wysokie stanowiska. W gęstwinie krzewów przemykają jak duchy, w sadach kuszone niezebranymi plonami, zwykle umykają na widok sylwetki człowieka. Obserwacja tych pięknych ptaków nie jest już taka prosta, może dlatego tak cieszą jesienne wizerunki kwiczołów.