Jeszcze niedawno uganiałem się za dzwońcami na rozległych przestrzeniach rezerwatu Beka. By się do nich zbliżyć urządzałem klasyczne zasiadki pod siatką maskującą. A teraz proszę, w bezpośredniej bliskości mam ich dziesiątki. Całymi stadkami oblegają korony olchowych drzew, a co ważniejsze okoliczne posesje i sady. Mimo marnej zdjęciowo pogody, stają się łatwym łupem dla obiektywu, szczególnie gdy posilają się na sumaku.
