Mam wrażenie, że ptaki, które gniazdują na dalekiej północy są bardziej ufne wobec człowieka, niż osobniki rodzime. Pewnie to za sprawą przebywania na rozległych przestrzeniach dalekiej północy, gdzie widok ludzkiej postaci należy do rzadkości. Tego jednak powiedzieć nie mogę o grubodziobie. To gatunek, który zasiedla bardziej na południe wysuniętą strefę, a osobniki pojawiające się na przelotach o tej porze roku, przemieszczają się ze wschodu na zachód naszej szerokości geograficznej. Część z nich pozostanie u nas na zimę. Tak, czy inaczej są to ptaki ostrożne i zwykle sadowią się na wierzchołkach wysokich drzew. Nawet taki bufor wysokości, jest niedostateczną strefą bezpieczeństwa, bo grubodzioby potrafią zerwać się do lotu na widok solidnie oddalonej sylwetki człowieka. Większe szanse na zbliżenie się do tych ptaków z pewnością będą przy karmnikach, lub podczas żerowania w naturalnym otoczeniu drzew iglastych i liściastych, których suche nasiona oraz pestki (jawor, leszczyna), stanowią ich pokarm.
Tak też jest z "moim" grubodziobem, którego od kilku dni spotykam o tej samej porze na wierzchołku wysokiej brzozy. Poranny spacer zaczynam od jego wizyty, jednak na mój widok nie dotrzymuje na stanowisku. Szczególnie gdy kieruję obiektyw w jego stronę, natychmiast zmienia drzewo na bardziej oddalone. Pogoń za nim jest bezcelowa, zatem muszę zadowolić się sporym przybliżeniem teleobiektywu. Może będę maił okazję nieco zaskoczyć go podczas posiłku, bo wspomnianych gatunków drzew tu nie brakuje.