Bo szczęście w życiu trzeba mieć



Bardzo lubię zimą odwiedzać porty morskie. Szczególnie w taki dzień jak dzisiejszy, gdy ogromna tarcza słońca gramoli się ponad horyzontem. Jadąc do Władysławowa, taki wschód podziwiałem na wysokości Pucka. Tonąca w lekkiej mgle zatoka i kontury miasta w czerwonej poświacie, zwiastowały słoneczny dzień i niebo bez jednej chmurki. To jednak tylko sceneria potencjalnych spotkań z zimującym ptactwem, choć jakże miła zmysłom wędrowca.


Na planowanej trasie, port Władysławowo był pierwszym przystankiem. Przyznam, że z tym miejscem wiązałem duże nadzieje, bo w zeszłym roku o tej porze, portowe baseny pełne były wszelakiego ptactwa. Nie brakowało głowienek, lodówek, nurogęsi i kormoranów. Choć najciekawszym spotkaniem był nur rdzawoszyi. Zeszłoroczna sesja z tym gatunkiem była jednak mało owocna w udane zdjęcia, ze względu na marną pogodę. Zatem w dzisiejszej scenerii liczyłem na atrakcyjną powtórkę. Niestety Władysławowo okazało się wielkim rozczarowaniem, bo pośród setek mew na wodzie zasiadało zaledwie kilka lodówek. To zupełnie inny obraz, od poprzedniego stycznia, gdy można było spotkać tam dziesiątki osobników wymienionych gatunków. Półwysep Helski oferuje jednak wiele atrakcji i miejsc potencjalnego spotkania z ptakami, zatem czas ruszać dalej. 

Poruszając się trasą w kierunku Jastarni po drodze mijamy Kuźnicę. To niezwykle wąski pas lądu, którego granice z prawej wyznaczają wody Zatoki Puckiej, z lewej zaś pasmo wydm porośniętych starymi sosnami. To teren patrolowy bielików, które w tym miejscu obserwowałem w zeszłym sezonie. Dziś rozczarowania nie było, bo przez klika kilometrów tej trasy, towarzyszył mi ten majestatyczny drapieżnik, szybując nad koronami drzew. Mogłem go swobodnie obserwować zza szyb samochodu, a nawet fotografować zatrzymując co chwilę  pojazd na praktycznie pustej drodze. To zaleta podróży Mierzeją Helską poza letnim sezonem, bo droga ku Jastarni jest praktycznie nieuczęszczana. Bielik zataczał rozległe koła, co rusz nadlatując nad wspomnianą drogę. Zatrzymując się na pobliskim parkingu, mogłem dziesiątkami minut podziwiać jego zwyczaje, gdy z powietrza lustrował nieliczne ptaki zasiadające na morzu.


Bielik (Haliaeetus albicilla)

Choć miałem ogromną ochotę zakończyć podróż w Helu, jednak na kilka godzin zatrzymał mnie obraz, który ujrzałem w porcie w Jastarni. Podobnie jak w zeszłym roku, z przystani rozciągał się widok na dziesiątki ogorzałek. Część z nich drzemała unoszona lekką falą, inne z ochotą oddawały się nurkowaniu w poszukiwaniu pokarmu. Te aktywne bez oporu zbliżały się do nabrzeży dając okazję do zdjęć z niewielkiej odległości. Piękne samce i skromniejsze samiczki, godzinami wdzięczyły się do obiektywu. Wystarczyło spokojnie usadowić się na kei, by przywykły do mojego widoku. Port był pusty i mimo środka tygodnia oraz wolnych od lodu wód zatoki, nawet rybacy nie zakłócali ciszy i spokoju drzemiącej przystani. Ostatecznie w promieniach grzejącego słońca położyłem się na betonowym nabrzeżu i tak mniej widoczny "przywołałem" do siebie ogorzałki. 



Ogorzałka (Aythya marila, samiec

Nagle między moim stanowiskiem, a pływającymi nieopodal ptakami, wynurzyła się jakaś sylwetka. Początkowo wypełniła cały kadr, by po chwili zaskoczona tak bliskim spotkaniem odpłynąć na większą odległość. Oboje byliśmy zdziwieni takim obrotem rzeczy, bo nie widziałem w pobliżu innego gatunku, który również oddawał by się nurkowaniu. Ptak wyskoczył z wody dosłownie metr ode mnie, tuż przy nabrzeżu. Musiał przepłynąć pod wodą, pod dnem małego kutra, który cumował po mojej prawej stronie, nie widząc mnie zasłoniętego sylwetką łodzi. Wszystko wydarzyło się niezwykle dynamicznie i w pierwszej chwili byłem przekonany, że to nurogęś wyskoczyła mi przed obiektyw. Już miałem odpuścić zwolnienie migawki, bo zdjęć tego gatunku mam sporo, gdy kątem oka dostrzegłem sterczącą czuprynę. To Szlachar, krzyknąłem w myślach. Teraz był mój, piękny i rzadki, samiec w całej okazałości. Długo czekałem na takie spotkanie, miesiącami szukając jego widoku. 


Szlachar, tracz długodzioby, (Mergus serrator)

Dziwna rzecz, bo zawsze mam w zwyczaju dokładnie lustrować portowe wody zanim chwycę za aparat. Tak było i tym razem, gdy cierpliwie obserwowałem wszystkie gatunki zasiadające w Jastarni. Były lodówki, wspomniane ogorzałki, krzyżówki, kormorany, mewy i nurogęsi, lecz szlachara nie było. Nie wiem skąd się wziął  ... ale szczęście w życiu trzeba mieć.