Pojawiam się i znikam



Tytułowe stwierdzenie jest w zasadzie opisem doświadczenia, jakim poddają nas żurawie na polach doliny Redy. Słowem, nie można powiedzieć - jedź w ciemno, a z pewnością je spotkasz. Już sam fakt, że nie odleciały na zimę i o tej porze roku zaczynają toki, jest dostatecznie zaskakujący. Nie mniej niż ich tajemnicze zjawianie się na polach, a innego dnia znikanie. 

Wczoraj można było spotkać ogromne stada, a dziś przy identycznej pogodzie ledwie kilka osobników błądzi pośród pól. Nie potrafię zrozumieć co nimi kieruje, a tym bardziej przewidzieć kiedy żurawie zasiądą. Choć na rozległym terenie mają swoje ulubione i wybrane miejsca, to niekiedy przenoszą się poza obszar wszelkiej możliwej obserwacji. Dziwny ten świat żurawi, bo nie mają powodu by się oddalać od smakowitych pół kukurydzy i soczystych ozimin, które ledwie  zakrywa śnieg. No cóż, trzeba liczyć na nieco szczęścia, lub rozważać co w głowie żurawi siedzi.