Rzecz o kukułce, rok 1836



Nie wiem jak Wy, ale jam mam ogromny sentyment do starej polszczyzny. Uwielbiam nią pisane teksty, za barwę opisu, melodyjne brzmienie i archaizmy, które czynią przesłanie, bardziej wrażliwym i pouczającym. Dlatego z wielką przyjemnością proponuje dzisiejszą lekturę, tym bardziej, że jest o ptakach. Cytowany poniżej tekst, przepisałem zgodnie z oryginałem, pozostawiając ówczesną pisownię, choć współcześnie niektóre słowa odebrane będą nawet jak błędy ortograficzne. 

W oryginalnym wydaniu, rzecz nosi tytuł " Dodatek Redakcji o kukułce". Całość ukazała się w wydaniu "Przyjaciel Ludu",
Rok Drugi, No. 47. Leszno, dnia  21. Maja 1836, cytuję ... 

Nie mając sposobności robienia własnych doświadczeń, zebraliśmy w krótkości, to o co tym dziwnym ptaku uczeni naturaliści napisali, mianowicie prof. Lichtenstein w Berlinie, który jak nam się zdaje, najdokładniejszą dał o nim wiadomość. Spodziewamy się, iż szanowny autor nadesłanego artykułu nie zgani tego, zwłaszcza że sam wezwał ziomków do głoszenia czynionych spostrzeżeń.

Okoliczność ta, że kukułka nie wysiada jaj swoich, lecz je innym ptakom podkłada jest powszechnie wiadomą; tymczasem, jak to się dzieje i dlaczego? na to odpowiedzieć trudno. Jaje kukułki, jest w stosunku do jej ciała bardzo małe, niewiększe jak wróbla; dla tego też od jaj innych małych ptaków (pokrzywników, pliszek) rozróżnić je trudno. 

Z tej przyczyny kukułka obiera sobie zawsze gniazdo pliszki albo pokrzywnika lub innego jakiego małego ptaszka żywiącego swe pisklęta małemi owadami, i w niem swe jaje składa. Ponieważ ma wzrok bystry przeto z łatwością okrywa je w miejscu swojego pobytu, jakie jej się najstosowniejszem wydaje, to jest gdzie się już znajdują jaja ptasie: w próżne lub też całkiem napełnione, nie złoży już swego.

Także nie jest dowiedzioną rzeczą, że kukułka wyrzuca znalezione jaja, albo, że je wypija.  Ostatnie mniemanie powstało ztąd, że nieraz krogulca brano za kukułkę. Lecz, ponieważ takie gniazdo zwykle jest małe, tak, że wygodnie w niem usiąść nie może, przeto znosząc jaje (nie młode kukole) wspierać się musi ogonem i skrzydłami na bliskich gałązkach i trzcinie, i wtedy łatwo bardzo wydarzyć  się może, iż przypadkiem kilka jajek cudzych zgniecie, lub wyrzuci nogami. Tymczasem i to pewna, iż niekiedy i na ziemi jajko znosi a potem wziąwszy w dziób swój obszerny, upuszcza je w gniazdo. 

Nie raz udało się myśliwym ubić w locie, niosącą w gardzieli jajo do gniazda.  To szczególniej wtenczas bywa, gdy gniazdo znajduje się w dziurze gałęzi, lub jakiej głębokiej jamie, do której przystęp trudny.  Składanie jajka odbywa się zawsze wtedy, kiedy prawi posiadacze, najczęściej z rana, gniazdo opuszczają wyleciawszy na żer. 

Owe małe ptaszki wykluwają jaje kukułki wraz ze swemi, z powodzenia godną troskliwością: młode kukole z początku małe, rośnie prędko, i zaraz w pierwszych dniach odznacza się łbem i osobliwszemi ślepiami, do ropuchy prawie podobne. Wkrótce przerasta swych młodych towarzyszów, wydziera i muchy, komary, wąsionki i robaczki, które im troskliwie rodzice przynoszą, tak dalece, że z głodu zdychać muszą, jeżeli wprzody już, potrzebując zawsze więcej miejsca, pakując się zawsze w środek gniazda, a tam rozpościerając się szeroko, jak magnat jaki, nie powypycha ich na brzegi gniazda, tak, że jedno po drugim na ziemię spada, a ono samo na końcu zostaje. 

Gdy się zdarzy, że w jednem gnieździe dwie kukułki jaja swe złożą, i oba się wylęgną, to ptak mocniejszy, instynktem powodowany, stara się słabszego dostać na grzbiet, a potem wyrzuca go z gniazda, jak to czyni także ze swemi przyrodniemi braćmi. Natenczas też dostając pokarm, dla wszystkich piskląt przeznaczony, rośnie coraz bardziej, a we dwa lub trzy tygodnie, już skrzydeł swoich próbować zaczyna: tymczasem opiekunowie jego ciągle jeszcze owego nienasyconego krzykałę karmią jak mogą, aż ten bez podziękowania odlatuje. Jego właśni rodzice, wcale się o niego nie troszczą; bo sami ledwo siebie wyżywić  potrafią, a matka tymczasem gdzieindziej składa jaje.

Ze te ptaszki z taką troskliwością niewdzięcznego pielęgnują przybylca, to pochodzi zapewne z wrodzonego onymże trybu karmienia piskląt, podobnego do trybu wylęgania. Zdarzają się przypadki, że ptaszki, straciwszy własne pisklęta, cudze żywią i pielęgnują. Być może, iż niekiedy poznawają  cudzoziemca, lub też żywność dostarczyć mu nie mogą; gdyż nieraz  znajduje się kukule w gnieździe nieżywe: a gdyby tym sposobem nieginęły, ptak ten musiałby być daleko liczniejszy. 

Lecz, jakież są przyczyny tego zjawiska? Niesłusznie niektórzy naturaliści upatrują ją w wielkości i kształcie żołądka tego ptaka: tymczasem okoliczności, że ptak ten bardzo powoli jaja znosi (w tydzień lub 10 dni) ma coś za sobą; albowiem potrzebuje czasu od końca Maja do połowy Lipca, nim swoje cztery lub 6 jaj zniesie; dla tego pierwsze jaje zepsułyby się bez wątpienia, nimby ostatnie zniesione zostało. 

Lecz najważniejszem jest to: kukułka jest u nas wędrownym tylko ptakiem, jedynym w swym rodzaju, którego gatunki wszystkie w cieplejszych mieszkają krajach; i dlatego nasza temperatura nie jest zdolną wzbudzić w niej takiego ciepła, jakiego do wyklucia piskląt potrzeba, zwłaszcza, że dla tejże przyczyny u nas z trudnością znajdując żywność, matka zajęta jest przez cały czas utrzymaniem swojego życia; a przeto nie ma czasu ani ochoty budować sobie gniazda. Prócz tego kukolę potrzebuje daleko delikatniejszych owadów na żer, niż kukułka chwytać jest zdolną; a wreszcie sama przy swej żarłoczności, wyżywić ich nie mogła. Są to domysły naturalistów, które podajemy czytelnikom, w niedostatku istotnych dowodów.