Wróbel, historia oraz współczesne losy gatunku



Moje pierwsze wspomnienie o wróblach sięga lat 60 - tych, ubiegłego wieku. Wtedy jako dziecko, widywałem je wszędzie. Mieszkając w centrum Gdyni, na mojej ulicy rosły stare głogi, a pośród ich kolczastych gałęzi zasiadały wróble. Ptaków były steki. Ich widok i ćwierkanie było tak powszechnym doznaniem, że nikt nie zwracał już uwagi na ich obecność. Były oczywiste w swojej liczebności, więc nikomu też nie przyszło do głowy, że kiedyś może to się zmienić. 

Pamiętam też, jak miasto nawiedzały wiosenne burze, którym towarzyszyły gwałtowne opady. Jeśli takie zjawiska pogodowe trafiały na pierwsze dni podlotów poza gniazdami, to chodniki dosłownie usiane były martwymi wróblami. Choć dla dziecka był to widok przykry, jednak z perspektywy lat obserwacja tego rodzaju, jest potwierdzeniem zdolności rozrodczej gatunku. W kolejnych sezonach wróbli nie ubywało, a sukces populacyjny bez wątpienia był ich udziałem. 

W tamtych czasach wrogów miały chyba więcej, bo widok bezpańskiego kota był powszechnym obrazkiem na wszystkich podwórkach. Miejskiej zieleni nie było wiele, jak to w centrach miast bywało, a dzielnice jednorodzinnej zabudowy z ogrodami, dopiero mozolnie powstawały na obrzeżach Gdyni. Czas głębokiego komunizmu, nie sprzyjał indywidualnemu budownictwu, dbałości o zieleń miejską, a nawet zimowe dokarmianie ptaków nie było popularne. Jednak wróble to gniazdowniki wszelkich dziur w elewacjach, szczelin w budynkach, czy zwieńczeniach dachów. Takich miejsc nie brakowało, bo wiele domów Gdyni nie było remontowanych od czasów wojny, a niektóre nosiły jeszcze ślady po kulach i pociskach.

Wróble znajdowały też obfitość pokarmu. Jako mieszkańcy miast, szybko nauczyły się korzystać z resztek ludzkich gospodarstw. Śmietniki były otwarte, nie stały w zamkniętych pergolach, a wokół nich sypały się resztki wszelakiej strawy. Miasto się jednak zmieniało, a zbiegiem lat środowisko dla wróbli. Budynki doczekały się nowych elewacji, dziury zniknęły, a miejską zieleń usunięto, lub ukształtowano zgodnie z geometrycznym poczuciem estetyki człowieka. Nastał czas szkła i betonu i wróble zniknęły.

Minęły dziesiątki lat, przez które sprawa wróbli powracała z mniejszym, lub większym zainteresowaniem. Do czasów współczesnych, gdy dziś możemy śledzić wysyp licznych publikacji i doniesień medialnych alarmujących o drastycznym spadku liczebności tego gatunku. Nie wiem jaką metodykę badań przyjęto. Tym bardziej, że w Polsce sami naukowcy są sprzeczni w opiniach. Jedni twierdzą, że populacja wróbli znacząco maleje. Inni, że trend ten został dawno zatrzymany.

Jednak z powyższym postawieniem sprawy, nie bardzo się zgadzam w obu przypadkach. Obserwując wróble od kilku sezonów, wypada mi stwierdzić, że ich liczebność porównywalna jest z czasem ich świetności, wspomnianych lat 60 - tych ubiegłego wieku. Obawiam się natomiast, że w badaniach nad kondycją obecnej populacji wróbli, nie uwzględniono ogromnej zdolności adaptacyjnych do nowych uwarunkowań środowiskowych. Praktykujemy liczenie wróbli w ramach Monitoringu Pospolitych Ptaków Lęgowych (MPPL), który jest prowadzony od 10 lat, przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków na zlecenie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Może niekoniecznie prowadzone jest w miejscu ich aktualnego występowania, który jak twierdzę uległ zmianie. 

Mamy przecież do czynienia z gatunkiem, który w historii ludzkości odniósł u jej boku, najbardziej spektakularny sukces pośród ptaków. Passer, to po łacinie mała ptaszyna, a domesticus, oznacza domowy. Wróbel (Passer domesticus), gdy Karol Linneusz nadawał mu to piękne imię w 1758 roku, ptaki te dopiero pojawiały się w Europie, Polsce i rodzimej naukowcowi Szwecji. Kolonizację obu Ameryk rozpoczęły od Nowego Jorku, zaledwie w 1852 roku. W australijskim Melbourne wylądowały w 1863, zaś cztery lata wcześniej wypuszczono je na Nowej Zelandii. Jedynym miejscem, gdzie wróbel domowy się nie zadomowił, do tej pory jest Grenlandia. Choć wróble pochodzą Półwyspu Arabskiego, to zasiedliły cały świat. To zadziwiające, że gatunkowi, który jest wyjątkowo słabym lotnikiem, kolonizacja ziemi zajęła tak niewiele czasu.

Wróble nie są w stanie odbyć nawet dłuższych lokalny przelotów, a podjęte próby tego rodzaju często kończą się śmiercią ptaków z wycieczenia. Zatem o wielkich migracjach jesiennych i wiosennych nie może być mowy. W związku z tym pokonywanie samodzielnym lotem przestrzeni kontynentów, lub oceanów jest niemożliwe. Jak zatem zasiedliły świat?. 

Ekspansja gatunku, a raczej jej apogeum wiąże się z rewolucją przemysłową człowieka. W tamtym czasie wróble stały się podróżnymi na gapę rozwijających się środków komunikacji. To pasażerowie pociągów towarowych, ładowni oraz pokładów floty handlowej i pasażerskiej. Na niektórych statkach zakładały nawet gniazda. To również towarzysze podroży imigrantów, przewożeni w klatkach jako wspomnienie i symbol opuszczanej ojczyzny.  

Historia wróbli przypomina wielki exodus ludzkości, gdy pierwszy nasz przodek opuścił afrykańską sawannę, by zasiedlić całą planetę. Trudno zatem uwierzyć, że wróble tak łatwo poddały się obecnym przeciwnościom losu. 




Na zdjęciu, jedynie niewielka część stada wróbli, liczącego kilkadziesiąt osobników. Takich w mojej okolicy jest wiele. Całymi chmarami okupują okoliczne posesje, oraz sąsiednie miejscowości. 

Dlaczego tak się dzieje?. Wróble zmieniły swoje preferencje siedliskowe. Faktem jest, że zniknęły z centrów miast, które gwałtownie rozbudowane, sprawiają wrażenie rozległej  i pustej od wróbli przestrzeni. Przeniosły się jednak na ich obrzeża. Wystarczy udać się w kierunku zabudowy jednorodzinnej, by przekonać się gdzie obecnie bytują. Szczególnie dzielnice, z kompleksem wielogatunkowej i starszej zieleni są obecnie ich domem. Wszelkie żywopłoty, iglaki i krzewy, tętnią życiem społeczeństwa wróbli.

Tam znajdują ostoję, nocleg i pożywienie  w postaci domowych resztek, nie tak pieczołowicie chronionych jak w centrach miast. Znajduję też liczne miejsca do gniazdowania, bo szczególnie starsze budynki współczesnej zabudowy nie uległy modernizacji. Np. w postaci ociepleń elewacji, czyli zaklejania wszelkich dziur. W takich miejscach, jest też powszechnym zwyczaj zimowego dokarmiania, a widok karmnika przy domku jednorodzinnym nie należy do rzadkości. Popularne stały się też budki lęgowe, typowe dla takiego krajobrazu

Dzielnice tego rodzaju, często sąsiadują z nieużytkami, polami czy lasami, a to dodatkowy atrybut dla przetrwania i rozrostu populacji wróbli. To naturalna baza pokarmowa w postaci nasion chwastów, które tak ochoczo tępimy, podobnie jak nasiona traw przez strzyżenie trawników. Przecież co raz częściej widujemy miejskie stada mieszane, ze sporym udziałem mazurków, gatunku o polnych preferencjach.

Poniżej widok zwieńczenia elewacji domku jednorodzinnego, z otworami do wentylacji poddasza. Typowe miejsce, jakie wróble wybierają na gniazdowanie. 


Poniżej link do jednej z wielu publikacji, wskazujących rzekome zmniejszenie populacji wróbli: GDZIE SIĘ PODZIAŁY WSZYSTKIE WRÓBLE