Polowanie na grzywacze, hańba polskiego łowiectwa




Wybrałem zdjęcie z grona wielu możliwych, które jest wizerunkiem grzywacza w miejskim krajobrazie. Jest wielce symboliczne dla losów gatunku. W połowie XIX wieku w Europie nastąpiła ekspansja grzywaczy do środowisk miejskich. W Polsce, przesuwając się z zachodu na wschód ostatecznie dotarły do Olsztyna i Lublina w latach 70.–90. XX wieku. Jak widać nie jest to długi przedział czasowy, a kolejne 30 lat uczyniły ten gatunek bezpośrednio towarzyszący człowiekowi. W kategoriach ochrony zwierząt, grzywacz jest gatunkiem najmniejszej troski, nieprzerwanie od 1988. Nie powinno to jednak oznaczać, że powinniśmy być obojętni na jego los. Szczególnie wobec polowań na ten gatunek. 

Grzywacze można postrzegać na wiele sposobów. Można, jak to wielokrotnie czyniłem w pięknych okolicznościach przyrody. To przecież ptaki, które jako pierwsze wracają do kraju i najwcześniej rozpoczynają gniazdowanie, nawet już z końcem lutego. Wczesną wiosną widok zakochanej pary grzywaczy jest ujmujący i w parkach nieodmiennie zwraca uwagę spacerowiczów. 


Można spróbować go odszukać w jego pierwotnych siedliskach, lasach liściastych i mieszanych. Lub jesienią podziwiać stada grzywaczy, które przed odlotem posilają się na polach. Ten jednak zwyczaj okazuje się najbardziej zgubny dla tego gatunku.

Jesień to czas gdy ze zgrozą patrzymy na łowieckie pokoty, gdzie grzywacze jako ptaki łowne są bezsensownie zabijane dla sportu. Dalej układane w rzędy przed gromadką dumnych myśliwych pozujących do zdjęcia. Niejeden myśliwy posyła wiązkę śrutu w kierunku przypadkowo przelatującego grzywacza. Jednak stosuje się bardziej perfidne metody polowań, jak wabienie "bałwankami". To realistyczne makiety grzywaczy ustawiane w polu. Skłaniają ufne ptaki do siadania w pobliżu sztucznego pobratymca, gdy nieopodal w ukryciu czai się gotowy do strzału "łowca". 

Poradniki łowieckie publikują nawet takie zalecenia: Po ustrzeleniu pierwszego, czy kolejnego grzywacza nie opuszczamy czatowni. Ponieważ gołębie, które odleciały po wystrzale prawdopodobnie powrócą w to miejsce. Trafiony gołąb również posłuży nam jako naturalny bałwanek ... koniec cytatu. 

Trafiony, nie oznacza jednak martwy, zatem ma czekać w cierpieniach na kolejne ofiary. Zapewne jeszcze lepiej gdy się rusza, bo stosuje się również "bałwanki" ruchome. Mają obrotowe skrzydła, które  kręcą  się  samoistnie  pod  wpływem oporu  powietrza,  sprawiają  przy  tym  wrażenie,  że to żywy, latający ptak.


Producenci wabików tego rodzaju, posuwają się jeszcze dalej, wykorzystując zwyczaje grzywaczy. Cytuję: Pamiętaj, że w "stadku" bałwanków powinno być około 75% gołębi żerujących i tylko 25% strażników. Kupując bałwanki o pełnym korpusie upewnij się, że mają one otwory w części grzbietowej pozwalające na regulację pozycji. W przeciwnym wypadku zamiast wabić będziesz płoszyć gołębie, bo skoro wszystkie czegoś wypatrują zamiast żerować to coś musi być nie tak i w taki sposób będzie to odbierane przez nadlatujące ptaki.










Nawet w kategoriach łowieckich i często stosowanej w tym środowisku argumentacji, polowanie na grzywacze nie znajduje żadnego uzasadnienia. Ptaki te nie są źródłem chorób , nie czynią szkód w uprawach. Pozyskana tuszka nie ma praktycznie wartości kulinarnej, a trofeum marne. To czysty sport łowiecki, który nie różni się od strzelania, w tym wypadku do żywych rzutek. Termin polowań jest długi, od dnia 15 sierpnia do dnia 30 listopada. Do skutecznego odstrzału wykorzystano naturalny proces koncentracji ptaków przed jesienną migracją, który ma miejsce w wyznaczonym czasie polowań. By tego było mało, myśliwi skarżą się na rolników, że zbyt szybko orzą ścierniska zbóż, przez to grzywacze nie mają gdzie przysiadać, a oni strzelać. O ile strzelanie do zwierząt można dzielić na jakiekolwiek kategorie, to polowanie na grzywacze postrzegać należy za najbardziej haniebne.




Dwa ostatnie zdjęcia - źródło:  Bezsensownie mordują. Polowanie na Gołębie Grzywacze.