Zdjęcia płochacza pokrzywnicy ... zasada trzech kroków



Spoglądając na szatę pokrzywnicy (Prunella modularis), widać jak jej stonowana barwa jest przystosowaniem do skrytego trybu życia. Tak jest w istocie, bo gatunek ten jest bardzo ostrożny i płochliwy, stąd jego nazwa "płochacz". Rzadko pokazuje się na otwartej przestrzeni, a mały wyjątek stanowią śpiewające samce, które potrafią usadowić się na wzniesionej roślinności. Generalnie pokrzywnica to ptak leśnego poszycia. Im bardziej jest gęste, tym chętniej korzysta z tego rodzaju siedliska. 

Opisując gatunek literatura określa typowy obszar występowania jako południe Polski, oraz tereny górskie naszego kraju. Jednocześnie wskazując bory i lasy mieszane z gęstym krzewiastym poszyciem świerkowym i sosnowym oraz iglaste młodniki. Na niżu gatunek bardzo nieliczny, jednak i tu odnaleźć można jego rewiry lęgowe. Mają one nico inny charakter, bo na terenie Polski północnej pokrzywnica często wybiera zarośla drzew liściastych, których poszycie stanowi niezwykle gęsta plątanina roślinności płożącej.

Na zdjęciach poniżej widoczne jest typowe stanowisko płochacza pokrzywnicy, jedno z dwóch jakie odwiedzam już od kilku lat na moim terenie. Jak widać to niewielka enklawa podrośniętych siewek olch i klonów, który podstawa to trudna do przebycia zwarta masa traw, gałęzi i jeżyn. W takich warunkach pokrzywnice czują się doskonale, spędzając większość czasu nisko przy ziemi.


Jak zatem obserwować pokrzywnice w tak trudnym terenie, a tym bardziej pokusić się o zdjęcie gatunku. Sprawa wydaje się prosta, trzeba skłonić ptaki by opuściły zaciszne schronienie. Tu z pomocą przychodzi cierpliwość i tytułowa zasada trzech kroków. Jeśli do takiej enklawy zbliżymy się zbyt gwałtownie, lub z impetem będziemy przedzierać się przez zarośla nic z tego nie będzie. Pokrzywnice opuszczą stanowisko i odlecą na znaczą odległość, najczęściej w korony okolicznych, wysokich drzew.

Zatem podchodzimy bardzo powoli. Robimy trzy kroki i zatrzymujemy się na dłuższą chwilę. Rozglądamy się czy ptaki pokazały się na szczycie zwaliska roślinności. Jeśli nie, powtarzamy manewr, czasem kilkanaście razy ale zawsze w tym samym rytmie. W ten sposób niejako delikatnie "wypychamy" pokrzywnice z zarośli. Na tak spokojny podchód ptaki równie spokojnie reagują. Prędzej, czy później nie płosząc się gwałtownie wychylą się by sprawdzić co się dzieje. W tych okolicznościach rzadko przysiądą na gałązkach niewielkich drzewek, ale na wierzchu płożącej roślinności już tak. Nie zawsze oznaczać to będzie idealny, czysty kadr, ale z pewnością potwierdzimy ich obecność, szczególnie w nieznanym terenie o podobnej strukturze. Przy odrobinie szczęścia jest szansa na fotkę, jeśli nie dziś to innym razem, bo ten rodzaj naszego zachowania skłoni ptaki, by najwyżej ponownie czmychnęły w gęstwinę. Przy okazji zrodzi się sposobność spotkania rudzików, strzyżyków, kapturek oraz muchołówek, które równie chętnie odwiedzają siedlisko tego rodzaju.

W takim miejscu i o tej porze roku nie starajmy się zrobić zdjęcia na siłę. Pamiętać musimy, ze to teren lęgowy i częste nachodzenie ptaków, nawet w tak wyważony sposób nie będzie służyć ich spokojowi. Możemy powrócić w takie miejsce za kilkanaście dni, licząc na ponowne spotkanie z tym uroczym, ale jakże skrytym gatunkiem.

Niezależnie, tego rodzaju roślinne rumowiska to miejsce dziennego zalegania saren. Szczególnie na wiosnę, gdy rozpadły się zimowe rudle (stada saren), osobniki połączone w pary szukają tu schronienia. Sarny starają się żerować o poranku i w godzinach wieczornych, by za dnia kryć się i odpoczywać. To również odosobnione miejsca gdzie w maju lub czerwcu przyjdą na świat młode tego gatunku. Trzeba wiedzieć, że w takich enklawach możemy natknąć się na pozornie porzucone koźlęta w pierwszych dniach życia. Początkowo kontakty matki z dziećmi jest ograniczony do niezbędnego minimum. Samica (koza) pozostawia je w ukryciu podchodząc do ich kryjówki tylko na czas karmienia. Zatem stwierdzając obecność saren na terenie naszych obserwacji pokrzywnicy, wycofajmy się dyskretnie. A przypadkiem odkryte młode koźlęta pozostawmy w spokoju. Nie ratujmy ich, nie zabierajmy, bo matka z pewnością jest w pobliżu.



Na wstępie wspomniałem, że znane mi są dwa stanowiska pokrzywnicy w dolinie Redy, ale jednego już nie ma. Na zdjęciu poniżej to obraz zniszczenia jednego z nich. Niestety to bliskie sąsiedztwo miasta i teren wszedł w posiadanie inwestora budowlanego. Do destrukcji ręce przyłożyli okoliczni mieszkańcy, robiąc z tego miejsca tymczasowe wysypisko śmieci. Również miejscowi menele, którzy upodobali sobie olchowy lasek jako koczowisko i plenerowy lokal alkoholowy.