Nigdy więcej w niedzielę



Dziś złożyłem śluby czystości, że nigdy więcej nie wybiorę się do rezerwatu Beka w niedzielę, lub inny wolny dzień od pracy. Jeszcze nie ma wakacji i najazdu turystów z całej Polski, a już rezerwat pęka w szwach. Oczywiście wszystko jest dla ludzi, również walory tego miejsca, jednak są jakieś granice. Tłumy ludzi walą ścieżką edukacyjna do morza, by na jej końcu plażować, grillować i pływać w strefie chronionej. Nikt nie zwraca uwagi na tablice informacyjne, że znajdują się w rezerwacie przyrody. 

Niestety turystyka rowerowa okazała się największym przekleństwem tego miejsca, bo dziesiątki ludzi czują się w obowiązku zjechać z betonowej drogi stanowiącej granicę rezerwatu i pedałować jak kto potrafi po polnej drodze wewnętrznej. Zatem na udane obserwacje ptaków w dni weekendowe nie ma co liczyć, podobnie jak ptaki liczyć na spokój nie mogą. Pliszki cytrynowe, dziwonie i wąsatki, próbują przysiadać na trzcinach i słupach, jednak na nic ich starania, skoro co klika minut kolejny turysta z psem, rodziną  i tobołkami wali ku morzu. Choć w takich warunkach udało mi się uwiecznić wąsatkę, to rezerwat w niedzielne południe opuszczałem z niesmakiem.