Pliszka cytrynowa, jak inne pliszki



Poprzednie spotkanie z pliszką cytrynową (Motacilla citreola), w rezerwacie Beka, było pełne emocji. Zakończyło się kilkoma zdjęciami ze sporej odległości, które uznać wypada za bardziej dokumentacyjne. Tak zwykle jest, gdy nowy gatunek na liście naszych obserwacji mamy okazję widzieć i uwieczniać po raz pierwszy. Tym bardziej gdy są to ptaki rzadkie, lub wymagające szczególnych zabiegów by się do nich zbliżyć. O ile pliszka cytrynowa spełnia pierwszy warunek, to w przypadku drugiego nie musi tak być.

Mimo całej swej urody to po prostu pliszka, która zachowuje się jak inne pokrewne gatunki i tak należy ją potraktować licząc na udane zdjęcia. Słowem jej zachowanie jest przewidywalne i klika dni z rzędu obserwacji terenu pozwala wybrać odpowiednie stanowisko do zdjęć z niewielkiej odległości. Oczywiście jest mi łatwiej doskonale znając teren rezerwatu i bywając tam regularnie. Jednak w przypadku pliszki cytrynowej nie jest to warunek niezbędny, bo jej aktywność często owocuje przypadkowym i niezwykle udanym spotkaniem przez gości odwiedzających rezerwat. 

Pliszka cytrynowa zajmuje niewielki rewir. Jej zwyczajem jest nieustanne przysiadanie na słupkach ogrodzenia strefy chronionej. Wybiera stałe miejsca obserwacji terenu i kiedy ma dobre dni, potrafi pojawiać się na stanowisku kilkadziesiąt razy w ciągu dnia. Choć bywały długie godziny, gdy w takim miejscu trwałem bezskutecznie nie doczekawszy się spotkania, to dziś ptaszyna wynagrodziła mi starania z nawiązką. Miała chyba wyjątkowo dobry nastój, bo usadowiła się przed obiektywem na wiele minut, pozwalając na niezliczone zdjęcia. Choć zestaw pozycji jakie przyjmuje jest ograniczony, to kilka ciekawszych prezentuję.