
Musze się przyznać, że do te pory nie miałem cierpliwości do czapli. Jakoś wydawało mi się, że mam czas by zmierzyć się z tym gatunkiem. Przecież czapla siwa (Ardea cinerea), w niektórych rejonach Polski, to gatunek liczny i pospolity oraz potencjalnie łatwy kąsek dla obiektywu. Nie inaczej jest w dolinie Redy i na wybrzeżach Zatoki Puckiej. Praktycznie za każdym wyjściem w teren spotykałem te ptaki. Czasem od przypadku robiłem im zdjęcia, jednak z większej odległości. Obecnie są ich dziesiątki, bo obok starych osobników, licznie dołączyły młode z tegorocznego lęgu.
Poruszając się tradycyjnym szlakiem wzdłuż plaży mijam zatoczkę, z której regularnie podrywam czaplę. Za każdym razem obiecuję sobie, że w końcu tam zasiądę, by pokusić się o sesję zdjęciową tego gatunku. Zawsze jednak inne atrakcje, szczególnie siewki nakazywały porzucić pierwotny zamiar. Do dziś, bo nie mogę bez końca odkładać spotkania z tym pięknym, lecz czujnym ptakiem.
Przynajmniej bałtyckie czaple nie zmuszają do zasiadki już nocą. Godziny tuż po wschodzie słońca można wykorzystać na poszukiwanie siewek, by na tytułowy gatunek zaczaić się koło godziny ósmej. Jednak maskowanie winno być staranne, a nawet nieznaczny ruch pod siatką maskującą czaple widzą z dużej odległości. Oczywiście adekwatnie reagują, opuszczając plan zdjęciowy, czasem do kolejnego dnia. Leżenie na pisaku godzinami na brzuchu, do łatwych nie należy. Przynajmniej mnie sprawia kłopot i pewnie muszę zafundować sobie brzuszek, który zamiast wciągać na plaży, wywalę na wierzch jak poduszkę. Ostatecznie wytrwałem w bezruchu i doczekałem się wizyty czapli, której kilka ujęć zamieszczam.
Przynajmniej bałtyckie czaple nie zmuszają do zasiadki już nocą. Godziny tuż po wschodzie słońca można wykorzystać na poszukiwanie siewek, by na tytułowy gatunek zaczaić się koło godziny ósmej. Jednak maskowanie winno być staranne, a nawet nieznaczny ruch pod siatką maskującą czaple widzą z dużej odległości. Oczywiście adekwatnie reagują, opuszczając plan zdjęciowy, czasem do kolejnego dnia. Leżenie na pisaku godzinami na brzuchu, do łatwych nie należy. Przynajmniej mnie sprawia kłopot i pewnie muszę zafundować sobie brzuszek, który zamiast wciągać na plaży, wywalę na wierzch jak poduszkę. Ostatecznie wytrwałem w bezruchu i doczekałem się wizyty czapli, której kilka ujęć zamieszczam.
