Spokój przyniesie noc





Niedzielny wieczór. Koniec wakacyjnego weekendu nad wodami Zatoki Puckiej. Cała okolica sprawia wrażenie zmęczonej. Zadeptane brzegi, wydeptane ścieżki, nawet pośród dzikich zakątków tej krainy. Gdzie nie spojrzeć, tam ślady turystycznej obecności. Z każdą chwilą zachodzącego słońca, wreszcie robi się ciszej, choć jak okiem sięgnąć nie widać ptaków. Nieliczne łabędzie nieme trzymają się daleko od brzegu i tylko rezolutne trzcinniczki przemykają niestrudzone. Ostatnie promienie oświetlają niewielką zatoczkę. To zaledwie mała plamka światła, pośród długich cieni, które kładąc się po brzegach czynią je chłodnymi i mrocznymi. 

Tą ostatnią enklawę dnia odwiedza krwawodziób. Przysiada zmęczony nieustannym przelatywaniem z miejsca na miejsce. Za dnia nie zaznał spokoju, niepokojony sylwetkami ludzi zaglądających w każdy zakątek zatoki. Nadciągająca noc, to jego czas. Posila się łapczywie. Może mnie polubił, bo nie zwraca na moją postać, choć już wiercę się pod maskowaniem. Podchodzi do mnie na metr, by za chwilę spenetrować przeciwny zakątek. Cierpliwie czekam, aż skończy posiłek. Żegna mnie pojedynczym pisknięciem, choć wiem że go nie spłoszyłem. Przelatuje do kolejnej zatoczki, gdzie nocuje. Znam jego sypialnię, tam witamy się o świcie.