Wodnik (Rallus aquaticus), Zatoka Pucka



Odpoczniemy od siewek, choć przyczynkiem do dzisiejszej obserwacji były właśnie one. Tradycyjnie odwiedziłem "moją" morską zatoczkę, ulubione miejsce zasiadki. W nadziei spotkania kolejnych biegusów lub brodźców, dyskretnie wychyliłem głowę z trzcin. O zgrozo, na samym środku potencjalnego planu zdjęciowego widzę ogromną i jaskrawą piłkę plażową. Fale przyniosły ją z drugiej strony Zatoki Puckiej, a ta usadowiła się centralnie w mojej samotni. Skutecznie też odstraszyła wszelkie ptactwo, bo siewki ulokowały się na otwartej przestrzeni plaż. Pozostało mi usunąć intruza i czekać w nadziei, że po czasie zdecydują się powrócić w to zaciszne miejsce.  


Tak mijały długie minuty, później godziny i nic. Miałem już zrezygnować i generalnie odpuścić zdjęcia tego dnia, bo pogoń za ptakami na plażach jest mecząca i mało skuteczna. Przede wszystkim niewłaściwa, bo zamiast posilać się i odpoczywać, zrywają się nerwowo i odlatują. Pozostałem jednak na stanowisku i tak nadszedł wieczór, pora ptasich niespodzianek. Tuż przed zachodem słońca do brzegu potrafią dopłynąć ciekawe gatunki kaczek. Niekiedy pokaże się zimorodek, siewki sadowią się na nocleg, lub czujna czapla skorzysta z ostatniej okazji na posiłek. 

Wszystkich tych widoków natura mi poskąpiła, lecz z trzcin wychylił się czerwony dziób. To jegomość wodnik raczył mnie odwiedzić. Uchodzi za ptaka skrytego oraz ostrożnego i takim jest w istocie. Coś nie do końca mu pasowało, bo nie chciał z roślinności wychylić się pokazując całą postać. Wahał się, czyniąc krok do przodu, i dwa do tyłu. Ostatecznie do końca wizyt trzymał się trzcin. Niezależnie od słabszych zdjęć, sama obserwacja była pasjonująca. 

Ostatnio wodnika spotkałem podczas zimy, dwa lata temu nad rzeką Redą. Tam oprócz typowego człapania ptaka na ogromnych stopach, widziałem jak pływa. Czyni to znacznie rzadziej od brodzenia, a wtedy przeprawiał się przez głęboką rzekę. Rzadko też nurkuje, generalnie przeszukuje szlam oraz pływającą roślinność w poszukiwaniu bezkręgowców i drobnych ryb. To spory ptak, nieco mniejszy od kurki wodnej (kokoszki). Otwarta przestrzeń nie jest dla niego komfortowa, a typowym siedliskiem są gęste i rozległe trzcinowiska. Bardziej aktywny staje się wieczorem i nocą, zatem wato było wytrwać do końca dnia, by przeżyć spotkanie z wodnikiem. 

Dla porządku rzeczy dodam, że w Polsce wodnik (Rallus aquaticus), nielicznie gniazduje. Jego ilość szacowana jest na 20 tys par lęgowych. Wędrowne populacje odlatują we wrześniu i październiku nad Atlantyk oraz Morze Śródziemne. Niektóre osobniki pozostają w Polsce na zimę, korzystając z niezamarzających rzek, jak wspomniana obserwacja nad Redą w lutym 2017 roku.


Poniżej wodnik, rzeka Reda, luty 2017