Bataliony morskiego wybrzeża



Dawno nie widziałem batalionów, które posilają się bezpośrednio w morskiej wodzie. Moje obserwacje wskazują, że pośród migrujących siewek bataliony najmniej chętnie wybierają żerowiska tego rodzaju. Zwykle kierują się w głąb lądu, szukając słodkowodnych zbiorników, podtopionych nieużytków, choćby w bezpośrednim sąsiedztwie plaż. Tak do tej pory bywało w rezerwacie Beka, oraz jego otulinie. Tam w zeszłym sezonie spotykałem dziesiątki ptaków, które w towarzystwie brodźców śniadych, a nawet płatkonogów szydłodziobych, brodziły na rozległych błotach i zalanych łąkach. Obserwacje były liczne i niezwykle dogodne, bo posiadacze lornetek i dłuższych ogniskowych mogli cieszyć oczy i obiektyw, nie schodząc nawet z betonowej drogi na wale stanowiącym granicę rezerwatu.

W tym roku miejsca te wyschły już dawno, praktycznie z końcem wiosny. Obecnie rezerwat przypomina pustynię. Nie tylko za sprawą spękanej ziemi, również z powodu braku migrującego ptactwa. Siewkom pozostały jedynie morskie brzegi i siłą rzeczy również bataliony zmuszone są korzystać z takiej stołówki. Szczęśliwie w niedzielę morze bardzo się cofnęło, odsłaniając rozległą i bardzo zasobną w pokarm strefę morskiego dna. Szczerze mówiąc nie widziałem jeszcze tak zmienionej linii brzegowej i tak wielkich połaci szlamu i kidziny. 

Morski krajobraz Beki rokował licznie spotkania siewek, jednak przeloty są obecnie marne. Tylko nielicznie biegusy zmienne i łęczaki niechętnie przysiadają, zatem widok trzech batalionów był wydarzeniem dnia. Skupiał uwagę licznych fotografów, również za sprawą pięknej, rdzawej barwy ptaków. Na otwartej przestrzeni były doskonale widoczne, a z dużej odległości wyglądały jak szlamniki w szacie godowej.