Uwaga dziki krwawodziób





Skoro ten krwawodziób jest dziki, to musiał być jakiś oswojony. Faktycznie z końcem lata miałem kolegę krwawodzioba. Spotykaliśmy się tak często, że ptak przestał reagować na moją obecność. Ile razy odwiedzałem małą, morską zatoczę zawsze tam siedział. Z czasem pozwalał mi kłaść się na brzegu nieopodal swojego stanowiska. Wszystko to w odległości kilku metrów od ptasiego kumpla. To pewnie jeden z tych, który gniazdował w okolicy. Od kilkunastu dni już go nie widuję, więc pewnie udał się w drogę do ciepłych krajów.

Dziś spotkałem jego krewniaka, który zawitał nad brzegi Zatoki Puckiej. Jest ciemniejszej barwy niż mój kolega. Ma też bardziej czerwony dziób i zachował się jak na dzikiego ptaka przystało. Był czujny, ostrożny i płochliwy. Nasłuchiwał i łypał okiem w kierunku miejsca mojej zasiadki. Choć byłem starannie zamaskowany, jednak coś mu nie pasowało, bo po chwili czmychnął w przestworza. Musiałem się chyba wiercić pod siatką, zapominając, że krwawodzioby bywają też dzikie.