Praktyczne aspekty fotografii siewek



Poprzedni tekst poświęciłem lokalizacji siewek na morskich wybrzeżach. Organizacji planu zdjęciowego i wyboru miejsca zasiadki. Czas na kilka porad jak ułatwić sobie życie. Jedno jest pewne, by pokusić się o ciekawsze ujęcia tych ptaków trzeba się nieco pobrudzić. Oczywiście bez przesady, bo fotografując na plażach nie będziemy taplać się w błocie. No może z wyjątkiem pasa kidziny, gdy zachodzi potrzeba położenia się na jej połaci. Generalnie to jednak czysta robota i nie warto poświęcać ekwipunkowi zbyt wiele uwagi.  

Bardziej doświadczeni fotograficy siewek (choć nie tylko) wiedzą, że najciekawsze ujęcia ptaków powstają z tzw. poziomu zero. Krótko mówiąc trzeba się położyć na brzuszku i czekać. W przypadku wielu gatunków siewek, szczególnie ptaków z tegorocznego lęgu, zaleganie na plaży bez osłony i kamuflażu wystarczy by ptaki się zbliżyły. Przy bardziej wymagających osobnikach potrzebny będzie kawałek siatki maskującej, którą naciągniemy na grzbiet i tyle. 

Największy kłopot stanowi zabezpieczenie aparatu przed piaskiem i błotkiem, oraz stabilne jego ułożenie w pozycji leżącej. Widziałem u wielu kolegów wymyślne statywy, platformy z głowicami i temu podobne wynalazki. Wszystko to jednak ciężkie i nieporęczne. Ja używam po prostu poduszki. Najlepsza jest z syntetycznym wkładem. Jest dość sztywna i utrzymuje obiektyw w stałym położeniu. Można ją obszyć dla fantazji kawałkiem maskującej tkaniny, jak kto woli. Sztuczne je wypełnienie nie wchłania dużej ilości wilgoci, łatwo to wysuszyć i wyprać. Poduszka nadaje się do drzemki lub pod pupę, by nie dostać wilka. 

Jednym słowem całe wyposażenie stanowi siatka i poduszka. Bardziej dbający o estetykę odzienia mogą taszczyć karimatę. Ja nie używam, bo to kolejny klamot do noszenia. Zanim powrócę do samochodu, doskonale sprawdza się zasada, jak się wysuszy to się wykruszy. Tak skromne wyposażenie mieści się w małym plecaku. Do tego waży niewiele, a to ważne gdy pokonujemy kilometry wybrzeża.