Z cyklu pospolite, niepospolite ... Biegus zmienny



Obserwacje jesiennych przelotów przynoszą niekiedy zaskakujące stwierdzenia rzadkich gatunków. To bez wątpienia zaleta i urok jesiennych dni spędzonych nad morskimi brzegami. Mając na myśli ilość osobników, najliczniej pojawiają się biegusy, a pośród nich biegusy zmienne. Jednak obserwując ich stadka warto wypatrywać innych ptaków. Siewki, które docierają do naszych wybrzeży reprezentują rożne grupy wiekowe, a co zatem idzie odmienne szaty. Młodociane, dorosłe, spoczynkowe i godowe, lub z elementami tych ostatnich. Cały ten potencjał możliwości sprawia, że każdy dzień przynieść może nieoczekiwane  rozpoznanie. Są jednak dni, gdy przed naszymi oczami paradują jedynie biegusy zmienne, stając się widokiem pospolitym a nawet nudnym. Czy jednak uznać ich obecność w tych kategoriach. 

Dla wielu kolegów z głębi Polski, którzy nie mają na co dzień okazji regularnie odwiedzać morskich wybrzeży, gatunek ten może być nad wyraz atrakcyjnym. Jest i dla mnie, choć mam to szczęście bywać nad wodami Zatoki Puckiej nieomal codziennie. Tu spotykam setki tych ptaków, lecz nigdy nie potrafię oderwać od nich wzroku. Dlaczego tak jest?. To za sprawą wielkiej ufności biegusów zmiennych, które potrafią długimi godzinami na naszych oczach oddawać się codziennym zajęciom. Tak zapadają w pamięci nie tylko liczne scenki z ich życia, ale fotograficzne archiwum napełnia się kolejnymi ujęciami, które trudno uznać z powtarzalne i rutynowe. To chyba jedynie siewki, które tak chętnie odsłaniają przed obserwatorem kiedy i gdzie zasypiają. Czym i jak się posilają, lub jakim zabiegom oddają się pielęgnując pióra i jak zmienna jest ich szata. Wszystko to bez wymyślnych zasiadek i kamuflażu, bo wystarczy położyć się na plaży, by ich życie mieć w zasięgu ręki i obiektywu. Tak i dziś spieszę z kolejną odsłoną wizerunku biegusa zmiennego. Wyglądał na zmęczonego przelotem, bo chwilę się stroszył, mościł na kamieniu i usnął w samo południe. Mnie pozostało wykonać kilka kroków do tyłu ... cicho sza.