W przypadku łabędzi niemych (Cygnus olor), pojęcie dzikie ptaki staje się niezrozumiałe. To rezultat zachowania wielu osobników, które szybko uczą się żebractwa, na podobieństwo kaczek krzyżówek. Są też ptakami chętnie dokarmianymi, które ku uciesze spacerowiczów jedzą nieomal z ręki. Na trójmiejskich plażach i falochronach, takich scenek możemy obserwować niezliczone ilości. Jednym słowem wytworzył się obraz oswojonego, wręcz udomowionego łabędzia niemego. Bezwolnego, leniwego i ociężałego ptaka, który zatracił wszelkie pierwotne instynkty.
To jednak nieprawdziwy wizerunek gatunku. Wystarczy opuścić cywilizację, by się o tym przekonać. Choć łabędzie nieme naturalnie zimują w Europie, również w Polsce, to zdecydowana większość z nich postępuje jak dzikie ptactwo. Odwiedzając brzegi Zatoki Puckiej, take zachowania możemy obserwować. Ptaki wyraźnie reagują na obecność człowieka, starając się zachować dystans. Nie są to gwałtowne ruchy, czy zrywanie się do lotu na podobieństwo łabędzi krzykliwych lub gęsi. Zwykle odchodzą lub odpływają, zapewne mając świadomość jakim wydatkiem energetycznym jest poderwanie tak ogromnej i ociężałej sylwetki.
Zimą na morskich wodach, również na okolicznych polach łabędzi niemych zobaczymy setki. Nieliczne jednak zaufają człowiekowi. Większość trzymać się będzie otwartej wody z dala od brzegów, lub środka uprawnych gruntów i łąk. W takich warunkach przekonanie, że o tak sobie podejdziemy do łabędzi niemych i zrobimy zdjęcie, czasem bywa złudne. By uwiecznić ciekawsze scenki z ich życia, często musimy poczynić podobne starania jak w przypadku pozostałych gatunków ptactwa wodnego.