Igielne ucho Rewy



Łatwiej przecisnąć się przez ucho igielne nawet z łabędziej szyi, niż przewidzieć co na cyplu w Rewie przysiądzie. To przedziwne miejsce, bo to doskonała miejscówka, gdzie ptaki na jesiennych przelotach przysiadają licznie i z ochotą. Bywają dni gdy możemy stworzyć pokaźną listę obserwowanych gatunków, jak miało to miejsce kilka dni temu. Na szczycie cypla pojawiły się bernikle obrożne, szlamniki, kwokacze, świstuny oraz ostrygojady. Na podtopionych morską wodą plażach, biegusy zmienne, rdzawe, sieweczki obrożne, siewnice, mewy małe i rybitwy rzeczne. Są jednak dni, gdy całe ptasie towarzystwo znika bez śladu. W takich chwilach cypel wraca do tradycyjnego, wręcz zimowego widoku, kiedy spotkać możemy jedynie pospolite mewy, kormorany, łabędzie nieme i krzyżówki. Zawsze jednak możemy liczyć na wrażenia wizualne. Szczególnie o brzasku, zanim słońce ukaże swoją tarczę nad horyzontem. Wtedy na styku morza i nieba rysują się malownicze miraże. 

Na Szpyrku jesienią bywam regularnie. Śledzę prognozy pogody, jej zmiany lub stabilne okresy. Kierunki oraz siłę wiatrów i przyznać muszę, że nie odnalazłem żadnej prawidłowości, która może mieć w pływ na frekwencję osobniczą i gatunkową na cyplu w Rewie. Każde odwiedziny tego miejsca są loterią, choć zawsze warto próbować, bo nieoczekiwanie dzień może okazać się pełnym niespodzianek. Dzisiejszy do takich nie należał, bo zasiadły jedynie ptaki, które na zdjęciach widać. 

Ta wielka łacha piachu wychodząca daleko w morze, podlega dynamicznym zmianom nie tylko w rytmie dni, ale nawet godzin. Przy umiarkowanym wietrze o świcie, w ciągu dnia powiewy się wzmagają i rośnie wysokość fal. Szczególnie przy wschodnich i północnych wiatrach. Jeśli do zdjęć usadowimy się na końcu cypla, już po niedługim czasie może się okazać, że nasze stanowisko zostało zalane. Pozostaje cofać się na sporą odległość płosząc przy tym wszelkie ostrożne ptactwo, które tam zasiada. Bywa też inaczej, kiedy zbyt asekuracyjnie potraktujemy odległość do końca cypla i sytuacja wymagać będzie podciągnięcia do przodu, zwykle przez ostrożne czołganie. Na zdjęciu ślad takiego pełzania, który niedawno musiałem odbyć. 



Cała ta wodna strategia dotyczy zdjęć gatunków płochliwych na otwartej przestrzeni, jak brodźce, gęsi i kaczki. Nawet posiadacze ogniskowych 600 mm mogą mieć kłopot na końcu cypla, bo spora jego część to wielka płycizna sięgająca w morze na kilkadziesiąt, a czasem kilkaset metrów, a tam wspomniane ptaki sadowią się najchętniej. Dzień przynosi natomiast radykalne zmiany, bo i tak ptasie towarzystwo zniknie z tego miejsca. Choćby za sprawą spacerowiczów, którzy uznają za obowiązkowe cyknąć sobie selfie stając na granicy lądu i morza. To jednak nic straconego, bo przez cały dzień na Szpyrk przylatują kolejne gatunki. Tak bez większego wysiłku uwiecznimy biegusy kilku gatunków, siewnice, sieweczki, mewy i rybitwy, zwykle wygodnie siedząc na suchym piasku.


Sieweczka obrożna w świetle wchodu słońca



Tak zmienna sytuacja na cyplu w Rewie to spory kłopot dla kolegów z głębi Polski, którzy odwiedzają bałtyckie plaże w poszukiwaniu migrującego ptactwa. Wobec tego ujście Wisły zdaje się lepszą alternatywą. Choćby ze względu na rozległość tamtego terenu. Mając na uwadze dodatkowo spory ruch turystyczny Szpyrk zdaje się miejscem dla mieszkających w pobliżu, którzy mogą odwiedzać go nieomal dzień po dniu, by trafić na ten obfitujący w obserwacje. Nikogo rzecz jasna nie zniechęcam, wręcz zapraszam w moje strony. Jednak zawsze należy liczyć się z porażką, lub trafić na wspaniały dzień pełen ptasich wrażeń, czego wielokrotnie doświadczyłem i Wam życzę. 

Ciekawym miejscem jest też nasada cypla. Jego początkowa część jest relatywnie szeroka, porośnięta niską roślinnością i z obu stron otoczona szeroką plażą. To doskonała miejscówka na drobne ptactwo. O tej porze, w zeszłym roku spotkałem tam śnieguły. Teraz miejsce to objęły w posiadanie dzwońce, świergotki i zagubione w czasie kopciuszki. 






Na koniec proponuje darować sobie weekendy, może z wyjątkiem pierwszych dwóch godzin poranka. Nawet późną jesienią takie dni to widok licznych spadochronów kitesurfingu, które śmigają wokół półwyspu. To raczej niweczy możliwość spotkania rzadszych gatunków, pozostawiając nam znane z innych miejsc widoki.