Myszołów włochaty (Buteo lagopus)



Myszołowy to powszechny widok w  krajobrazie doliny Redy. Ich sylwetki na stanowiskach obserwacyjnych pośród wysokich drzew, możemy oglądać przez cały rok. Nie inaczej jest w rezerwacie Beka, gdzie przysiadają na ogrodzeniach łąk. Jednak ptaki drapieżne też migrują, a ich jesienne przeloty podziwiamy teraz, podobnie jak aktywność licznych siewek. Różnica jest taka, że drapole to ogromnie czujne i ostrożne ptaki. Nie muszą dostrzec całej naszej sylwetki, by spłoszone zerwać się do lotu. Ptaki drapieżne mają doskonały wzrok i wystarczy, że wychylimy tylko głowę z trzcinowiska, lub innej roślinności by zauważyły naszą obecność nawet z kilkuset metrów. 

To zwykle niweczy udane zdjęcia, nawet z użyciem długoogniskowych obiektywów. Podobnie rzecz wygląda z podjazdu. Gdy tylko zatrzymamy samochód, a tym bardziej wystawimy za okno obiektyw, myszołowy majestatycznie odlatują. Zwykle pozostają nam kadry przelatujących ptaków, a takich widoków obecnie nie brakuje. 

Wobec tego każda obserwacja ptaka drapieżnego jest cenna, a zdjęcia nawet słabszej jakości wartościowe. Ich autorzy powinni wyzbyć się wszelkich oporów w publicznej ich prezentacji. Szczególnie w obliczu perfekcyjnych, lecz nudnych i powtarzalnych ujęć drapieżników wabionych mięsem wykładanym przed czatowniami, lub innymi nęciskami. 

To nie powinno nas zniechęcać, bo patrząc w niebo możemy czynić ciekawe obserwacje. Obecnie nad rezerwat Beka nadlatują licznie ptaki drapieżne, ciągnące na zimowiska z północnej Europy. Pośród nich myszołowy włochate (Buteo lagopus), jak na zdjęciu powyżej. Z pewnością warto im się przyjrzeć, bo w Polsce nie gniazdują. Możliwe, że jakiś osobnik pozostanie na u nas na zimę, choć jego widok w śnieżnej scenerii pól doliny Redy, nie będzie tak powszechnym jak myszołowa zwyczajnego (Buteo buteo), fot poniżej.