Cyraneczka na dwa sposoby



Zimowe spotkanie cyraneczki (Anas crecca), możliwe jest na wiele sposobów. Ja znam przynajmniej dwa. Pierwszy to pojechać do Poznania, gdzie w tamtejszym parku od wielu tygodni zasiadają kaczorki tego gatunku. Wydają się przywykłe do obecności człowieka, bo internet oferuje wiele aktualnych zdjęć tych osobników wykonanych z niewielkiej odległości. 

Sposób drugi to większe wyzwanie, bo zmierzymy się z prawdziwą naturą cyraneczki, czyli z ptakiem ostrożnym i płochliwym. W tym celu udajemy się nad wody rzeki Redy. Jej nurt, brzegi i okoliczna roślinność to miejsce gniazdowania, koczowania i przystanek na przelotach wielu gatunków. Również zimowisko ptactwa wodnego, choć spotkanie innych gatunków niż krzyżówka należy do rzadkości. To za sprawą sporej presji turystycznej i wędkarskiej jakiej poddana jest rzeka, szczególnie w okresie zimowym w związku z sezonem połowu troci. 

Mimo to nad brzegami Redy, zimowe sezony przyniosły mi spotkanie z bielaczkami, gągołami, świstunami, czernicami i nurogęsiami. Najciekawszym były obserwacje perkozków, zimorodków i rożeńców, a nawet wodnika. Zatem do sporej już listy ok. 80 gatunków stwierdzonych przez mnie na Redą w jej środkowym biegu (w cyklu całorocznych obserwacji) dziś dołącza cyraneczka. To efekt stałego monitoringu niewielkiego odcina rzeki. Wybrany fragment Redy (ok 3 km) odwiedzam regularnie, a to zdecydowanie zwiększa szansę spotkania ciekawszych gatunków. Oczywiście cała dolina Redy, łącznie z rezerwatem Beka to bardziej pokaźny potencjał, bo na tak rozległym i zróżnicowanym terenie lista moich obserwacji obejmuje ponad 180 gatunków.

Wracamy jednak do środkowego biegu rzeki. Dopiero obserwacje na żywo w tak trudnym terenie jak brzegi i wody Redy dają prawdziwy obraz cyraneczki. Rzecz pierwsza, to niewielki ptak. Zdecydowanie mniejszy od krzyżówki. Nie jest łatwy do wypatrzenia, nawet gdy spotkamy kaczorka w jego pięknej i wyrazistej szacie. Potrafi doskonale wtopić się w otoczenie szczególnie, że niechętnie wypływa na otwartą wodę. Cyraneczka musi mieć absolutną pewność, że okolica jest bezpieczna i dopiero wtedy raczy wychylić się z roślinności. Trudno zatem fotografować ją z marszu, bo prędzej zobaczy nas, niż my ją. To zawsze skutkuje poderwaniem do lotu, choć nie odlatuje na większą odległość.  

Przy odrobienie szczęścia powróci w to samo miejsce, a to okazja do zasiadki. Ta jednak wymaga staranności i solidnego kamuflażu. Moje improwizowane naprędce stanowisko takim nie było, zatem wczorajsze spotkanie przyniosło jedynie widoczny efekt zdjęciowy. Zamierzam jednak cierpliwie powracać nad brzegi Redy, bo ponowne spotkanie cyraneczki jest wiece kuszące, a kto wie czym jeszcze rzeka obdarzy.  

Oczywiście Reda, to niejedyne miejsce możliwego spotkania cyraneczki w okolicach Trójmiasta. Jeszcze niedawno, w grudniu kaczorek odpoczywał kilka dni na Młyńskim Stawie w Gdańsku. Również morskie wody rezerwatu Beka są miejscem zasiadania cyraneczek w czasie wiosennej oraz jesiennej migracji i tam często je widywałem.