Na bezrybiu i rak ryba



Dzisiejszy wizerunek samicy kosa, będzie przyczynkiem do pewnych przemyśleń. Dokładniej do okresowego podsumowania zimowych obserwacji.  Zaczęło się jak u Hitchcocka do trzęsienia ziemi, a później napięcie tylko rosło. Mam na myśli doskonały sezon jesiennych przelotów i niezliczone spotkania, szczególnie z siewkami. Po tym okresie nastąpił czas zimujących ptaków na morzu i tu nie zbrakło atrakcji. Dopisały nury, tracze i ogólnie kaczkowate. 

Niestety ze świecą było szukać drobnych zimujących ptaków, szczególnie łuszczaków. To sytuacja z pomorza i być może w głębi Polski rzecz wygląda inaczej. Jednak po masowych nalotach czeczotek i jerów poprzedniej zimy pozostały jedynie wspomnienia. Przy karmnikach pusto, nie licząc wszędobylskich wróbli, bogatek i modraszek. Nie ma sikor czarnogłowych, sosnowych i ubogich, które tak licznie kręciły się przy stołówkach. Od biedy trochę czyży i dzwońców zawitało późną jesienią. Nawet grubodziób nie pojawił się w okolicy, nie mówiąc o rzadszych gatunkach.

Niejako z przyzwyczajenia odwiedzam park w Redzie. To nieco roślinności i kawałek rzeki. Próżno jednak wyglądać wspomnianych gatunków, a największą atrakcją tej zimy są kosy. Już nic się nie zmieni u zimujących gatunków, bo nadchodzi czas wiosennych powrotów. Pierwszy grzywacz pojawił się w parku i tylko patrzeć jak przylecą kolejne ptaki.

Podobnie sytuacja wyglądała na polach doliny Redy. Po wspaniałych obserwacjach zeszłorocznej zimy setek żurawi i łabędzi krzykliwych, w tym roku dopisały jedynie gęgawy. Nieco koczujących zięb poprawiło humor, zatem czas już wyglądać wiosny. Nie jestem polakiem, rodakiem co na wszytko narzeka. Stwierdzam jedynie fakt co moje oczy widziały, a raczej czego nie zobaczyły tej zimy.