Nie mam ja szczęścia do tej ptaszyny



Raniuszki (Aegithalos caudatus), spotykam niezmiernie rzadko. Praktycznie w ciągu trzech lat, dopiero drugi raz w odległości pozwalającej wykonać zdjęcie. Jeśli nawet je zobaczę, to zasiadają wysoko lub daleko, albo pędzą w jakimś szaleńczym locie. Przysiądą na sekundę i już ich nie ma. Dziś z całego towarzystwa (8 -10 osobników) udało mi się wyłowić obiektywem tylko jednego ptaka. Widziałem kątem oka jak pozostałe siadają na gałązkach pojedynczego drzewa i zaraz znikają.

Faktem jest, że raniuszki szukają innych miejsc postoju niż te, które odwiedzam. Dziś stadko gnało doliną Redy, ku lasom otaczającym okolicę. Tam zapewne odszukają świetliste enklawy drzew modrzewia i brzozy. W pierwszym przypadku to ulubione miejsce żerowania, zaś brzoza to najchętniej wybierane drzewo do gniazdowania. 

Raniuszki to gatunek zimujący w Polsce, lecz w mojej okolicy nie widuję ich przy karmnikach. Tym bardziej osobników koczujących, poza porą jesiennych przelotów. Nawet wtedy spotkania są sporadyczne, zwykle w parkach Trójmiasta, lub na Półwyspie Helskim. Nie spotkałem też u siebie ptaków gniazdujących, choć w zeszłym roku odnalazłem w parku w Wejherowie stare gniazdo prawdopodobnie raniuszków.