Otwarta księga przyrody



Technologia cyfrowa zmieniła wszystko. Obecnie inaczej postrzegamy i przedstawiamy świat. Spoglądając na ptaki przez wizjer lustrzanki cyfrowej widzimy niewielki wycinek rzeczywistości. Nieomal w tej samej chwili, w naszej wyobraźni jawi się możliwie najbardziej doskonałe technicznie zdjęcie. Z tym nerwowo podążymy ku portalom społecznościowym, by jego publikacja cieszyła nas jak największą ilością polubień, uśmieszków i komentarzy pełnych zachwytu. Po drugiej stronie monitora siedzi odbiorca, równie chłonny prostego przekazu. Staliśmy się społeczeństwem obrazkowym. 

Jednak gdy tak pozostanie, za lat kilka młode pokolenie przestanie rozumieć cokolwiek. Już mamy tego liczne przykłady, kiedy początkujący adept fotografii przyrodniczej wraca z ternu zniechęcony i rozczarowany, bo praktycznie niewiele zobaczył. Jeszcze mniej uwiecznił, choć był pewien, że wystarczy wyjąć z domu, by obdarzyć internet obrazkami jakie powszechnie tam widuje.

Takim sposobem zsypujemy sieć niezliczonymi wizerunkami wróbli i sikorek. Oczywiście nikomu nie odbieram radości fotografowania, lecz zastanówmy się czemu to służy. Podobnie jak ujęcia z mięsnych czatowni, na podobieństwo kadrów z ogrodów zoologicznych.

Niewielu zatem stawiających pierwsze kroki, a tym bardziej odbiorcy zdjęć rzadszych gatunków, zdają sobie sprawę jak one powstały. To przecież długie godziny spędzone w naturze, które łącznie składają się na tygodnie, miesiące i lata. Obecność bez względu na pogodę. w różnych porach roku dnia i nocy. Czas spędzony w upale lub mrozie. Godziny bezruchu na ukrytych stanowiskach, lub dziesiątki kilometrów marszu niekiedy w ekstremalnym terenie.

Zatem oczekiwany przekaz fotograficzny przychodzi z czasem i jest efektem powyższego. Również wykorzystania możliwości aparatu, obiektywu, wsparcia postprodukcją w programach graficznych i ogólnie wyuczoną widzą, lub zdobytą praktyką z zakresu fotografii. Jednak musi temu towarzyszyć proces równoległy, to ogromna wiedza przyrodnicza. Po części nabyta na etapie edukacji szkolnej, choć koniecznie poszerzana o literaturę popularnonaukową i dalej specjalistyczną  oraz opracowania naukowe. W tym monograficzne, poświęcone wybranym gatunkom, populacjom czy siedliskom. 

To jednak nie wszystko, bo całość muszą uzupełnić obserwacje własne. To najcenniejsze doświadczenie i wiedza z tego płynąca. Przecież prowadzimy je na niewielkim obszarze, gdzie przyglądać możemy się zachowaniom konkretnych osobników w kontekście określonego siedliska. To zwykle niewielki fragment morskiego brzegu, strumienia, lub większej rzeki. Również enklawa pola, lasu czy parku o określonej topografii i szacie roślinnej. Tam możemy śledzić interakcję z otoczeniem, również wobec innych gatunków. Podobnie w stosunku do skali ruchu turystycznego, prac rolnych, leśnych, urbanizacji lub rekultywacji i temu podobnej działalności człowieka. 

Tak postrzegane zachowania określonych osobników lub gatunków ptaków mogą się różnić od powszechnie uznawanych za prawdę objawioną, co często i słusznie koliduje np. z opisami zamieszczanymi w Wikipedii, z których tak powszechnie korzystamy. Najcenniejszą jednak jest możliwość dostrzegania określonych zachowań osobniczych i społecznych, które zwykle umykają w pośpiechu i gorączce gromadzenia coraz to większej kolekcji zdjęć i pozycji na liście obserwowanych gatunków.

Skoro już jesteśmy przy Wikipedii, to warto z tego źródła przytoczyć pewną definicję ... Etologia dziedzina zoologii, zajmująca się szeroko pojętymi badaniami zachowań zwierząt, zarówno dziedziczonych, jak i nabytych, ich aspektem przystosowawczym, rozwojem osobniczym, orientacją przestrzenną, zachowaniami społecznymi. 

Czy zatem fotograf ptaków, jest choć po części etologiem. Niestety rzadko tak bywa. To przywra wielu autorów zdjęć i zgłaszanych obserwacji, gdzie naczelnym celem są statystyki, które przerodziły się już w rodzaj sportu. To często jedyny sposób lansowania się w mediach społecznościowych, lub generalnie w sieci. W tym miejscu dochodzimy do sedna sprawy. Wszyscy miłośnicy fotografii natury "piszą" wielką księgę przyrody. Jednak zdecydowana większość zapełnia tylko jedną z kart wstawiając tam zdjęcie. Strona druga pozostaje pustą białą plamą. 

Tą właśnie winniśmy zapisać. Przenosząc słowem obrazy i obserwacje, jakie były naszym udziałem. To małe cegiełki, które nie tylko wzbogacą spisaną już wiedzę. To również widza praktyczna, pozwalająca unikać wielu rozczarowań na przyszłość. Także zwiększania niepożądanej presji na środowisko i niepokoju w terenie. Przewidywanie lokalnych zachowań ptaków na bazie doświadczeń własnych, pozwala skutecznie typować dni i pory obserwacji, a nawet dokładne stanowiska. 

Zapatrzeni w doskonałe zdjęcia kolegów, nie obawiajmy się swoich słabszych technicznie. Dodana opowieść zmieni wszystko. Przedstawi kontekst, otoczenie i okoliczności. Przecież szanujemy i chronimy to co rozumiemy. Nie możemy kierować się jedynie poczuciem fotograficznej estetyki. Tym bardziej atrakcyjnością obiektu zdjęcia. Takim sposobem za chwilę uznamy, że nie warto chronić potrzeszcza bo brzydki, a jedynie godną naszej troski jest żołna.

Tego nie nauczą piękne, lecz puste obrazki. Nie będę w tym miejscu rozważał czy społeczeństwo czyta. Może ta sztuka jest już zaniku. Nie zwalnia to jednak nas, a przynajmniej mnie, by pozostać wiernym znaczeniu słowa pisanego. Odbiorcom naszego przekazu pozostawimy wybór. Jednak publikacja samego zdjęcia tego wyboru pozbawia.

Niezależnie jesteśmy świadkami ogromnej dewastacji środowiska. Również zmiany klimatycznie nie oszczędzają ptaków. Zmienia się zasięg występowania gatunków oraz liczebność populacji, podobnie trasy migracji i miejsca lęgowe. Postrzeganie tych zjawisk jest udziałem nie tylko profesjonalistów i naukowców, ale w ogromnej liczbie amatorów i pasjonatów. Zatem od aktywności wszystkich zależy śledzenie tych procesów, a na bazie publikowanych obserwacji wyciąganie wniosków i modyfikacja programów ochronnych.