Drozd obrożny (Turdus torquatus), Reda



Niedawno wertowałem atlasy ornitologiczne typując gatunki, które mogę jeszcze spotkać w pasie wybrzeża Zatoki Puckiej. Pamiętam jak westchnąłem na widok drozda obrożnego, czytając o jego górskich terenach gniazdowania. Ponieważ w góry się nie wybieram, jego obserwacje i zdjęcia wydawały się nieosiągalne. Szkoda pomyślałem, bo jakże to piękny ptak, choć w skromnej szacie.

Dopiero opis gatunku odkrywa wędrowną naturę tego ptaka. Szczęśliwie trasa migracji drozdów obrożnych ku górskim obszarom lęgowym Skandynawii wiedzie przez Polskę północną i tu ptaki robią chwilowy przystanek. Takim sposobem spotkałem ten gatunek w paku w Redzie. 

Właściwie poszedłem szukać droździków, których całe stada przemieszczają się obecnie po okolicy. Te chętnie przyłączają się do kwiczołów, szpaków i kosów, a wszystkie wspólnie żerują. To właśnie pośród takiego towarzystwa dostrzegłem kosa z białym krawatem. Przynajmniej tak z daleka wyglądał. Drozd obrożny jest podobnej sylwetki i wielkości, lecz zdecydowanie innej natury.

To ptak, który stale trzyma dystans wobec człowieka i to niemały. Od biedy pozwala podejść na 50 m, szczególnie w tak młodym parku jak ten w Redzie. Większość terenu to rozległe trawniki, na środku których przysiadał. Spłoszony lokował się na czubkach wysokich drzew porastających brzegi rzeki. A płoszony był nieustannie, bo strajk nauczycieli (szczerze popieram) wywołał parkową inwazję dzieciaków. W takich warunkach mogłem pokusić się jedynie o słabe zdjęcia, co nie umniejsza mojej radości spotkania tego gatunku.