Rokitniczka ... na scenę po drabinie



Rokitniczka (Acrocephalus schoenobaenus) to gatunek, który pojawia się na terenach lęgowych rezerwatu Beka jako jeden z ostatnich. Do kompletu brakuje tylko dziwonii, ale te przylecą z końcem maja. Choć w tytule użyłem rodzaju żeńskiego wynikającego z polskiej nazwy ptaka, to rzecz będzie o śpiewających samcach. 

Rokitniczki głoszą pieśni godowe bardzo wytrwale, nawet nocą. Melodie zalotników są zróżnicowane a niektóre tony wyznaczają terytorium, które jest bardzo małe. To zaledwie do 20 - 40 metrów wokół gniazda. Zatem samce są łatwe w obserwacji. Kiedy zburzymy ich spokój dają nura do podstawy krzewu lub trzcin. Po krótkiej jednak chwili pojawiają się na szczycie roślin. Przy tak niewielkim rewirze lęgowym, mało jest stanowisk gdzie mogą się zaprezentować. To zwykle jeden niski krzew lub rzadka enklawa trzcin, na które uparcie powracają. Typowym zachowaniem rokitniczki jest sposób pojawiania się na scenie. Zwykle samiec gramoli się na wzniosłe stanowisko pokonując kolejne szczeble roślinności, wspinając się jak po drabinie. 

Przyznam, że w Rezerwacie Beka rokitniczki zachowują się dość dziwacznie. Znane mi rewiry lęgowe znajdują się w miejscach najbardziej uczęszczanych przez turystów. Do tego miejsca te rokitniczki wybierają tradycyjnie od wielu lat. Pierwsze to okolice kładki, kończącej ścieżkę edukacyjną od strony zachodniej. Drugie to enklawa krzewów, tuż po zewnętrznej stronie wału na wysokości drogi do krzyża. Szczególnie w tym ostatnim przypadku, dziennie przemieszczają się tamtędy dziesiątki a może setki ludzi. Nie przeszkadza to jednak śpiewać samcom na oczach spacerowiczów, mijających ptaki w odległości kilku metrów.