Rzecz pierwsza, to samice muchołówki żałobnej (Ficedula hypoleuca) każą na siebie czekać. To wystarczający powód, by uznać je za kapryśne panny. Tereny północnej Afryki opuszczają później niż samce. Zatem na wiosennych przelotach pojawiają się kilkanaście dni po kawalerach w czarno- białych frakach. Stanowią drugą falę migrujących ptaków tego gatunku. Obserwując muchołówki żałobne na przelotach wyraźnie widać ten czasowy przedział. Ostanie samce opuściły dolinę Redy 26 kwietnia, a dopiero tydzień po nich zawitały pierwsze samiczki.
To jednak nie koniec kaprysów, bo na tereny gniazdowania panny muchołówki przybędą gdy samce wyznaczą już swoje rewiry lęgowe. Tam panowie wystrojeni w szaty godowe wyglądają wybranek serca. Śpiewają w pobliżu dziupli do czasu, aż pojawi się samica i wybierze partnera oraz miejsce na gniazdo. W przypadku tego gatunku, nie tylko popisy wokalne kuszą partnerki. Te dalej kaprysząc uważnie przyglądają się szacie samca. Choć dla naszego oka wygląda jednakowo u wszystkich osobników, to widocznie samiczki potrafią dostrzec kuszące drobne niuanse. Wszystko ma jednak swoją cenę, szczególnie gdy cierpliwość samca wystawiana jest na taką próbę. Rewanżuje się niewiernością, zwabiając do swojego rewiru nawet trzy partnerki. Zwłaszcza gdy zdążył zająć najlepsze terytorium do wydania potomstwa i ma do zaoferowania kilka dziupli.