Na zdjęciu samica kapturki (Sylvia atricapilla). Jej wizerunek uchodzi za bardziej rzadki, niż samca. Panuje powszechna opinia, że samica jest bardziej płochliwa, a dokładniej prowadzi skryty tryb życia. Po części to prawda, bo samce głosząc pieśni godowe eksponują swoje sylwetki. Łatwiej je wtedy dostrzec, szczególnie na terenach lęgowych, które stanowią lasy liściaste. Tam w gęstwinie, niepozornie ubarwione ptaki skutecznie chowają się przed naszym wzrokiem, zwłaszcza samice.
Szczęśliwie jest inna natura tego gatunku, czyli kapturki na przelotach. Kwiecień to szczytowy okres migracji i doskonała okazja do fotograficznych spotkań. W tym czasie ptaki zatrzymują się na bardziej otwartych terenach, do tego migrują w sporych grupach. Ostatnio tak liczne towarzystwo kapturek spotkałem nad brzegiem Redy. Przez kilka dni posilały się łącznie z muchołówkami żałobnymi i świstunkami leśnymi. Nadbrzeżne krzewy wierzby dosłownie ruszały się od tych ptaków. Choć większość poleciała już dalej, to kapturki zostały i można było skupić się wyłącznie na nich.
Skupić się na kapturce, to zdanie kluczowe tej opowieści. Mając w zasięgu wzroku kilkanaście ruchliwych ptaków, trudno zdecydować któremu poświęcić uwagę. Szczególnie, że wszystkie trzymają się wnętrza zwartej roślinności. Samce w tym czasie ćwiczą swój głos, choć nie są to jeszcze pieśni godowe. Sadowią się nieco wyżej, a samice przemykają pod nimi. W obu przypadkach pogoń za kapturkami od krzewu do krzewu jest bezcelowa. Podobnie jak nerwowe wyszukiwanie obiektywem potencjalnego celu w gęstwinie liści i gałęzi. Mnogość ptaków paradoksalnie nie sprzyja udanym zdjęciom, a jedynie czyni nasze starania nieco nerwowymi i ostatecznie mało skutecznymi.
Trochę się rozpisałem, zatem do wniosków. Sposobem na rzekomo trudne zdjęcia samiczek kapturki jest wygodny fotelik. Taki postawiłem w odległości 3 metrów od krzewu. Usiadłem na całkowicie otwartej przestrzeni i cierpliwie czekałem. Już po kilku minutach wszelkie mity o płochliwości i skrytości gatunku prysły jak mydlana bańka. Wystarczyło wybrać jedną pannę z rudą czapeczką, nie zwracając uwagi co robią pozostałe. Jej poświęcić wyłącznie uwagę, by po chwili całkowicie mnie ignorując zaczęła wdzięczyć się do obiektywu. W takiej chwili ruchliwość kapturki przestaje być przeszkodą, a raczej staje się zaletą dla fotografa. Tak szybko i energicznie przeszukuje roślinność, że nieustannie wychyla się z jej wnętrza dając okazję do wyzwolenia migawki.
Trochę się rozpisałem, zatem do wniosków. Sposobem na rzekomo trudne zdjęcia samiczek kapturki jest wygodny fotelik. Taki postawiłem w odległości 3 metrów od krzewu. Usiadłem na całkowicie otwartej przestrzeni i cierpliwie czekałem. Już po kilku minutach wszelkie mity o płochliwości i skrytości gatunku prysły jak mydlana bańka. Wystarczyło wybrać jedną pannę z rudą czapeczką, nie zwracając uwagi co robią pozostałe. Jej poświęcić wyłącznie uwagę, by po chwili całkowicie mnie ignorując zaczęła wdzięczyć się do obiektywu. W takiej chwili ruchliwość kapturki przestaje być przeszkodą, a raczej staje się zaletą dla fotografa. Tak szybko i energicznie przeszukuje roślinność, że nieustannie wychyla się z jej wnętrza dając okazję do wyzwolenia migawki.