Mowa ciała pliszki żółtej



Ścieżka edukacyjna rezerwatu Beka przecina klika rewirów pliszki żółtej. Nikt oczywiście nie wyznaczył jej w ten sposób, a ptaki same zdecydowały gdzie będą gniazdować. W tym miejscu wyprowadzają lęgi z powodzeniem od wielu lat, mimo sporego ruchu turystycznego na tym szlaku. 

Nie można jednak powiedzieć, że obecność ludzi wędrujących terenem zajętym przez pliszki jest im obojętna. Dla obserwatora, to ptaki przysiadające na słupkach odradzających łąki, często pozwalające zbliżyć się na kilka metrów. Jednak w tym szaleństwie jest metoda, bo w ten sposób pliszki żółte chronią swoje lęgi. Sporo czasu poświęciłem na obserwację zachowań tych ptaków i jestem skłonny stwierdzić, że widok pliszek na ogrodzeniu to nie przypadkowe przysiadanie na wzniesionych punktach obserwacyjnych. 

Zajmując takie stanowiska, ptaki starają się zwrócić na siebie uwagę, by nie spoglądać lub nie podążać w kierunku ich gniazd lub podlotów. Potrafią w sposób przemyślany i skuteczny odwodzić intruza od potomstwa. Kiedy pliszka żółta wie, że na nią patrzymy a tym bardziej zbliżamy się do niej, drepcze po ogrodzeniu lub podlatuje na kolejny słupek. Tak potrafi nas wodzić przez kilkanaście metrów, do czasu gdy jest przekonana, że dostatecznie daleko zwabiła nas od gniazda.



Takim zachowaniom towarzyszą  komunikaty dźwiękowe. To uporczywy wabiący głos, swego rodzaju popiskiwanie. Również wydawany w powietrzu, bo ptaki potrafią zawisać nad naszą głową, lub po krótkim locie przysiadać na trzcinach lub ziemi. W takich miejscach również się nie kryją i dalej kuszą nas głosem, odciągając od potomstwa. To rodzaj sygnału ... spójrz na mnie, tu jestem. Słychać w tym oczywiście emocje i wyrażany niepokój, również  ostrzeżenie o zagrożeniu wysyłane innym osobnikom.  

Cieszymy się, że mamy pliszki na wyciągniecie ręki. Przypisujemy to własnym umiejętnościom, lub wyjątkowej niepłochliwości gatunku. Jednak te ptaki to wielkie sprytki i nie bez powodu ryzykują tak bliskie spotkanie z człowiekiem.