Dziwonie ... zachowanie w rewirze lęgowym




Tytułem wprowadzenia ... dziwonie zimując w południowej Azji, przylatują do Polski późno. To koniec maja i czas przystąpienia do gniazdowania. W tym czasie samice przemykają skrycie po okolicy, a samce znaczą swoje terytoria charakterystycznym dla gatunku śpiewem. Wyprowadzą tylko jeden lęg w roku. Mamy jednak połowę lipca i zachowanie ptaków radykalnie się zmieniło. W tym miejscu zostawię na boku wszelkie monografie gatunku, opisy naukowe, czy wiedzę płynącą z sieci. Natomiast opiszę własne doświadczenia i obserwacje poczynione w terenie. 


O tej porze roku dziwonie nadal przebywają w rewirach lęgowych, mimo że ich potomstwo opuściło już gniazda. Jednak wzmożony latem ruch turystyczny zwiększa prawdopodobieństwo naruszenia takiej strefy. W nadmorskim krajobrazie spotkamy je najczęściej w pobliżu gęstych krzewów dzikiej róży, której kępy porastają wydmy lub skraje trzcinowisk. Tam zakładają gniazda, zwykle metr nad ziemią. Jak zatem zachować się gdy "wdepniemy" na dziwonie. Najlepiej byłoby szybko opuścić takie miejsce.

Jednak wspaniale ubarwione samce kuszą obiektyw jak rzadko który ptak. Mamy zatem wariant drugi, czyli bieganie za ptakami po okolicy i przedzieranie się przez roślinność. To rzecz, której akurat robić nie powinniśmy. Narobimy tylko strasznego zamieszania, a efekt fotograficzny będzie żaden. Dziwonie w popłochu opuszczą rewir i odlecą na znaczną odległość, lub zaszyją się w gęstwinie. W obu przypadkach przeżyją uciążliwy stres.



Dziwonie bardzo się denerwują i wyraźnie to okazują. Ich rewir lęgowy jest niewielki. To zwykle teren w promieniu 50 - ciu metrów od gniazda, lub miejsca zasiadania ukrytych w roślinności podlotów. Takiego terytorium zawzięcie broni samiec, przelatując z miejsca na miejsce. W połowie lipca już nie śpiewa, lecz wydaje ostrzegaczy dźwięk. Mnie przypomina pojedyncze miauknięcie kota. Podobnym głosem odzywa się samica, choć stara się robić to z ukrycia. Zdecydowanie rzadziej pojawia się na szczycie roślinności. 

Skoro już wiemy, że nasza obecność w ich rewirze narusza mir domowy, ustalmy jak pokusić się o zdjęcia bez szkody dla spokoju tych ptaków. Wystarczy stanąć w miejscu i znieruchomieć. Oczywiście samiec nas zobaczy, lecz tylko krótką chwilę okaże zdenerwowanie. Parokrotnie przeleci na okoliczne trzciny lub krzewy, ostrzegając głosem. Jednak już po kilku minutach zapomni o naszej obecności. Wtedy potrafi przysiąść 3 metry od naszej nieruchomej sylwetki i powrócić do codziennych zajęć. 

Tak spędziłem z dziwoniami kilkadziesiąt minut. Stałem jak słup soli, lecz zauroczony gdy ptaki prezentowały swoje wdzięki. Ucichły ostrzegawcze komunikaty, choć nieufna samica wolała się usadowić w bardziej bezpiecznej odległości. Samiec natomiast wdzięczył się do obiektywu, jakby w ogóle mnie tam nie było. Oddał się pielęgnacji piór i miałem wrażenie, że za chwilę pozwoli mi pogłaskać swoją czerwoną czuprynę.

Zdjęcia pochodzą z rezerwatu Beka. Tam ścieżka edukacyjna w kilku miejscach przebiega w pobliżu rewirów dziwonii. Jak widać obserwacje gatunku z wyznaczonej dla turystów trasy, mogą być niezwykle udane. Pod warunkiem, że odstawimy na bok emocje, gorączkowe bieganie za ptakami, szczególnie pośród roślinności poza udostępnionym do zwiedzania szlakiem. 

W lipcu obserwacjom dziwonii sprzyjają godziny wczesnego poranka. Lecz to nie koniec atrakcji rezerwatu. Warto po wschodzie słońca zatrzymać się na ścieżce edukacyjnej, mając w zasięgu wzroku pobliskie trzcinowsiko. Taką enklawę roślinności dzielą obecnie dziwonie z innym gatunkami. W jednym miejscu, na przestrzeni kilkunastu metrów zobaczycie wspólnie przesiadujące wąsatki, potrzosy, trzcinniczki i rokitniczki. Do tego osobniki dorosłe i młodzież z tegorocznego lęgu. Trzciny dosłownie ruszają się od sylwetek małych postaci, a chwila waszego bezruchu skłoni całe towarzystwo, by gramolić się na szczyty roślin.



 





Na koniec wizerunek skromnej samicy, która jak zwykle trzyma dystans.