Nad Beką śmigały marchewy



W niedzielę nad rezerwatem Beka śmigały marchewy. Tak w slangu obserwatorów ptaków nazywają się rybitwy wielkodziobe (Hydroprogne caspia). Trudno się dziwić patrząc na dziób tego ptaka. Początkowo pojawiała się jedna rybitwa, lecz szybko poszybowała w kierunku Rewy. Szczęśliwie po godzinie nadleciało stadko 4 - 5 osobników i pośród nich udało się uchwycić widocznego ptaka. Rybitwy wielkodziobe są bardzo hałaśliwe, a ich krzyk można usłyszeć ze sporej odległości. Do tego są największe pośród innych gatunków rybitw, co wyróżnia ich sylwetki również w obecności mew, obecnie licznych na niebie rezerwatu.

Dla mnie to bardzo cenna obserwacja, bo gatunek ten spotkałem po raz pierwszy. Rybitwy wielkodziobe nie gniazdują w Polsce, a wzmianka o jedynej, krajowej parze lęgowej pochodzi z 1969 roku. To goście z północy Europy, których szczyt przelotów przypada na sierpień i wrzesień. To rzadki gatunek nawet w skali kontynentu, bo cała populacja europejska to zaledwie 8 tys par lęgowych. Do tego liczebność rybitwy wielkodziobej spada w niemal wszystkich państwach Europy. To efekt bardzo późnego uzyskiwania dojrzałości do rozrodu (w wieku 3 – 5 lat), niskiego sukcesu lęgowego oraz dużej śmiertelności podczas wędrówki i na zimowiskach.