Szczęśliwie wróble nie musza się przejmować reformą edukacji. Rodzice nie wyrywając sobie piór z głowy tłocząc się przy listach przyjętych do liceum. Po prostu wysyłają potomstwo do szkoły życia. Nie jest to renomowana placówka edukacyjna, bo to szkoła śmietnikowa. Dokładniej zajęcia, jak korzystać z tego co oferuje miasto.
Rodzice nurkują do wnętrza betonowych pojemników i wynoszą smakowite kąski. W tym czasie podloty siedzą na krawędzi, jak w szkolnych ławkach. Co kilka minut odbywa się egzamin praktyczny. Na świadectwo z czerwonym paskiem pracuje mały Jaś, prymus wróbelek. Samodzielnie daje już nura do śmietnika. Gorzej, bo jego braciszek ciągle siedzi w oślej ławce.