Spotkanie poświerki było niezwykle radosnym wydarzeniem. Tym bardziej, że obowiązki zawodowe ostatnich tygodni pozwoliły ukraść zaledwie kilka godzin na nieco ptasiej przyjemności. Przy tak ograniczonym czasie padło na cypel w Rewie. Nie był to jednak wybór przypadkowy, bo niezwykle lubię to miejsce jesienną porą. Turystów jest już niewielu i panuje względy spokój, a migrujących ptaków mnóstwo. Dodatkową motywacją była potencjalna obecność biegusa morskiego, którego stwierdzono tam kilka dni wcześniej.
Od wschodu słońca kręciłem się po domu patrząc na ołowiane chmury, z których co rusz lały się strugi deszczu. Powoli traciłem nadzieję, gdy nagle pojawiło się maleńkie niebieskie okienko na niebie. A co tam jadę, najwyżej zmoknę i wrócę z niczym. Do Rewy dojechałem jeszcze w strugach wody, lecz gdy tylko stanąłem u nasady cypla, wiatr zepchnął chmurzyska i stała się światłość. Już tylko wspaniała tęcza przypominała o niedawnej ulewie.
Początkowo spoglądałem na biegusy, które licznie dreptały po obu stronach cypla. Lecz pośród nich kręciło się nieco drobnych ptaków. Głównie pliszki siwe i jak mi się wydawało potrzosy. Dopiero gdy spojrzałem na nie przez obiektyw serce mi zabiło.
Tak kapryśna i nieprzewidywalna pogoda spowodowała, że na cyplu byłem sam. To chyba zdecydowało, że miałem szczęście spotkać poświerki. Zaledwie 2 - 3 osobniki posilały się na plaży, lecz nerwowo reagowały na próbę podejścia do nich bliżej. Dostałem jednak dwadzieścia wspaniałych minut na wykonanie tych kilku ujęć. Aż tyle i tylko tyle, bo pierwszy spacerowicz, który wyłonił się zza moich pleców spłoszył poświerki bezpowrotnie.
To było moje pierwsze spotkanie z tym gatunkiem. Bardzo sobie cenię to doświadczenie, bo to ptaki, które spotkać możemy jedynie na przelotach. Zamieszkują strefę tundry Syberii i Skandynawii. Tam zasiedlają głównie tereny podmokłe, porośnięte niską roślinnością krzewiastą. Zimę w małych grupach lub stadach spędzają w strefie klimatu umiarkowanego i przebywają wówczas na terenach otwartych, takich jak łąki i pola uprawne.