Beka ... zawsze niezwykła




Zanim ołowiane chmury na dobre zakryły niebo, pierwsze godziny dnia podarowały nieco światła. To była okazja, by po wielu tygodniach przerwy odwiedzić rezerwat Beka. Niedzielny poranek przyniósł widok rezerwatu pustego, aż po horyzont. Ani jednego człowieka i pozornie ani jednego ptaka. Jednak doświadczenie uczy, że Beka zawsze tętni życiem i wystarczy uważnie się rozglądać, oraz odrobina cierpliwości.

Pierwsze ujawniły się świstuny, które niestety poderwałem ukryte za wysoką trzciną na kanale przy drodze do krzyża. Na końcu tej ścieżki jak zwykle popiskiwały wąsatki, których rodzinne stadko buszowało w trzcinowisku. Brzeg morski również wydawał się niezasiedlony, dopóki nie przeleciała grupka siewek. To krwawodziób w towarzystwie biegusów zmiennych. To częsta konfiguracja, bo oba gatunki wyjątkowo lubią wspólne migracje. W locie wyglądały jak eskadra złożona z Air Force One, w eskorcie myśliwców F 18.
  
Dopisały też dziesiątki drobnych ptaków. Obecnie trzciny i krzewy, aż się ruszają od licznych świergotków łąkowych, potrzosów, dzwońców i trznadli. To ptaki zawsze wdzięczne dla fotograficznych kadrów, szczególnie w klimacie jesiennej tonacji otoczenia.