Wodniki Zatoki Puckiej



Zważywszy na bardzo skryty tryb życia wodnika (Rallus aquaticus), trudno powiedzieć czy nad Zatoką Pucką jest to gatunek liczny. Jednak kraina wód morskich zdaje się doskonałym siedliskiem tych ptaków. Rozległe trzcinowiska miejscami całkowicie niedostępne, również strefy rezerwatów stanowią ich ostoję, tereny lęgowe i zimowiska. W ostatnich latach miałem przyjemność spotkać wodniki wielokrotnie, choć nie zawsze przyniosło to fotograficzny efekt. Mając na uwadze całą krajową populację, czyli tylko 20 tysięcy par lęgowych i tak wypada uznać to za duże szczęście. 

Czas moich obserwacji przypada na okres jesienno-zimowy. Od pierwszych dni września, do marca wodniki trzymały się rzeki Redy i morskich wybrzeży. To naturalne, bo wody te rzadko zamarzają w ostatnich latach zapewniając obfitość pokarmu. Ciekawa jest też pora dnia moich spotkań z wodnikami. To zwykle godziny południowe, co nieco koliduje z opisem zwyczajów gatunku. Tam przecież czytamy o szczególnej aktywności tych ptaków w godzinach wczesnego poranka i wieczornych. 

Wczorajsze spotkanie wodników jedynie upewnia mnie w przekonaniu, że równie skutecznie można je dostrzec przez cały dzień. W samo południe, pięknego, słonecznego dnia dotarłem nad małą enklawę trzcin Zatoki Puckiej. To jedno z miejsc, które chętnie odwiedzam zimową porą. Tam  w grudniu przenoszą się na bałtyckie żerowiska zimorodki. Dwa kolorowe długodzioby czmychnęły na mój widok, ale myślę sobie poczekam w ukryciu, zaraz z pewnością powrócą. 

Tylko zdążyłem naciągnąć na grzbiet kawałek siatki maskującej, gdy z trzcin wychylił się wodnik. Za nim drugi i trzeci. Dwa cofnęły się w trzcinowisko. Widziałem ich czerwone oczy w gęstwinie pożółkłych łodyg, jak łypią podejrzliwie w moim kierunku. Jeden pozostał na chwilę na bardziej otwartej przestrzeni, dając okazję do kilku ujęć. Przyznam, że widok trzech wodników w jednej chwili był wielce zaskakujący i takie wydarzenie było moim udziałem pierwszy raz. 


  



To drugi z dzisiejszej trójki wodników.