Foka szara, fotograficzny przyłów



Poszukując ptaków czasem zatrzymujemy w kadrze inne zwierzęta. To swego rodzaju fotograficzny przyłów. który wzbogaca nasze archiwa i przyrodniczą wiedzę. Pośród nich dominują leśne czy polne ssaki, a prym wiodą jelenie, sarny, lisy lub dziki. Trudniej już o małe drapieżniki jak kuna lub łasica, również jenot i borsuk nie są częstymi bohaterami zdjęć. Jednak wobec nich foka szara zadaje się cennym, fotograficznym trofeum. Przynajmniej takim jest dla mnie, bo to pierwsze spotkanie foki w stanie dzikim. Moja historia wypraw morskich sięga w czasie znacznie dalej niż ostatnie lata fotografii ptaków. Całymi latami pływałem po wodach Zatoki Puckiej oraz Gdańskiej i dalej w kierunku wschodnich akwenów. Nigdy jednak nie spotkałem foki na morskich falach. 

Zapewne złożyło się na to znacznie więcej niż brak szczęścia. Rzecz pierwsza to stan populacji tego gatunku na wodach Bałtyku. Obecnie szacuje się ilość tych morskich ssaków na 20 tysięcy osobników. Jednak znamienita część zasiedla północną część naszego morza. To głównie wybrzeża Finlandii, Szwecji i Estonii położone powyżej 58°N. Zatem u polskich wybrzeży foka szara jest nadal gatunkiem rzadkim, który koncentruje się pobliżu ujścia Wisły. 

Recz druga to sposób polowania przez foki szare. W poszukiwaniu pokarmu nurkują zwykle do głębokość 25 metrów, ale pod wodą przebywają nawet 20 minut. Taki interwał czasowy znacznie ogranicza możliwość zobaczenia foki na powierzchni. Podobnie było tym razem, bo pokazała się na sekundy, dwukrotnie wynurzając się przy główkach portowych w Helu, po czym zniknęła z pola widzenia na dobre. Do tego wcale nie tak łatwo dostrzec fokę na wzburzonym morzu, bo swoim ubarwieniem skutecznie wtapia się w barwę morskiej wody. Tym razem było nieco łatwiej, bo ostre słońce oświetliło jej sylwetę, kontrastując na tle fal.