Kroniki portowe, cz.1 ... śmierć ptaków



W poniedziałek 2 marca odnalazłem sporo padłych mew w porcie we Władysławowie. Zdechłych osobników było ok 20, a wszystkie zepchnięte przez fale pod zewnętrzny falochron od strony portu. Trudno określić czy ptaki zeszły w jednym czasie, bo słona i zimna woda utrudnia ocenę stanu rozkładu. Jedna mewa leżała w stanie nienaruszonym na falochronie i wyglądała na padłą niedawno. 

Znam ten port jak własną kieszeń. Zimą bywam tam często i regularnie. Sporadycznie widuję mewy z uszkodzonym skrzydłem, lub pojedyncze padłe osobniki. Jednak nigdy, nawet na przełomie kilku lat nie spotkałem się z taką ilością martwych ptaków.

Mogą to być ofiary wypadków z powodu ogromnego ruchu w porcie. Obecnie mamy szczyt sezonu połowu szprota i przy nabrzeżach nieustannie trwa wyładunek ryby. Porusza się sporo pojazdów i pracują maszyny. W tych miejscach tłoczą się setki mew, wpadając dosłownie w amok. Wszystkie naraz starają się pochwycić zdobycz z kutrów, lub ryby które w ich pobliżu wpadają do wody. Stają się nieostrożne i może z tego powodu giną. Inna rzecz, to nie widać u padłych ptaków uszkodzeń mechanicznych lub ran. 

Rozmawiałem też z rybakami na temat śmierci mew w sieciach rybackich. Jak twierdzą to się zdarza, ale martwe ptaki usuwane są na pełnym morzu. Zatem wszystkie martwe mewy, które znalazłem raczej padły w porcie. Może ktoś z doświadczonych kolegów wskaże inne wyjaśnienie.

Z ostatniej chwili ... własnie rozmawiałem Inspektoratem Ochrony Środowiska w Gdańsku, poprosili o pisemne zgłoszenie na mail i zajmą się sprawą.