Raniuszki, marcowa fala migracji



W przeciwieństwie do wielu innych gatunków, spotkania z raniuszkami nie da się zaplanować. Można jedynie przyjąć, że podczas wiosennych przelotów szansa będzie większa. Przynajmniej w mojej praktyce, widok raniuszków był rzadki i okazjonalny. Praktycznie dopiero trzeci raz je zobaczyłem, na przełomie pięciu lat. Tym razem to liczne stado, które pojawiło się w rezerwacie Beka. Na chwilę opanowały krzewy morskiego brzegu. Po godzinie spotkałem kolejną grupę w okolicach Rzucewa. Można więc odnotować falę migracji tego gatunku. Szczególnie, że  pojawiło się obecnie sporo zgłoszonych obserwacji raniuszków z innych rejonów Polski. 

Po spotkaniu tych ptaków zawsze pozostaje niedosyt. Cóż z tego, że widziałem dwadzieścia osobników, skoro przemykając w gęstwinie wysokich krzewów dały okazję do nielicznych ujęć. Pozostając nawet w jednym miejscu raniuszki mają w zwyczaju okręcać się wokół gałązki i częściej widzimy ich grzbiet, brzuch czy kuper, w miejsce całej sylwetki z główką i wyraźnym oczkiem. Robienie im zdjęć to jak łapanie dwóch srok za ogon. Trudno się zdecydować którego chwytać obiektywem, a wybór i tak zwykle bywa błędny.