Rozpaczliwy krzyk trznadli



Marzec to tradycyjna pora, kiedy powinienem słuchać wspaniałych pieśni godowych trznadli. Przez lata widok samców eksponujących swoje sylwetki był powszechny, a ptaków były dziesiątki. Przysiadały na czubkach drzew i krzewów napełniając okolicę radosnymi trelami. Swoją wspaniałą szatą dominowały w jeszcze ponurym krajobrazie wczesnej wiosny. Wszystko zmieniło się w tym roku, a pieśni trznadli przypominają teraz krzyk rozpaczy. 

Dolina Redy to obecnie krajobraz księżycowy i z trudem można odnaleźć choćby pojedyncze krzewy, które jeszcze niedawno gęsto porastały okolicę. Wycięto wszelką roślinność wzdłuż rowów melioracyjnych. W otwartym, rolniczym krajobrazie doliny, były to główne enklawy roślinności. Zniknęły całe kilometry wierzby i krzewów kolczastych, na których tak ochoczo trznadle przysiadały. Wobec takiego stanu rzeczy budzi się naturalny sprzeciw. Szczególnie, że wycinką objęto również otulinę rezerwatu Beka. 

Spójrzmy jednak na sprawę chłodnym okiem, bo nie wszystko jest tym na co wygląda. Tak masowa wycinka miała na celu udrożnienie rowów i przyspieszenie spływu wody z okolicznych pól. Wydaje się to również nielogiczne wobec zmian klimatycznych i powszechnym wodnym niedoborze. Jednak by zrozumieć takie działania trzeba zacząć od roli łąk w całym ekosystemie doliny Redy. Od dziesiątek lat były wykorzystywane rolniczo pod sianokosy. Dzięki temu utrzymywał się skład gatunkowy roślin sprzyjający nie tylko pozyskiwaniu roślinnej masy, ale również bytowaniu wielu ptaków. 

Koszone łąki to ogromna baza pokarmowa dla wszystkich gatunków. W tym miejscu wystarczy wspomnieć o bocianie białym, który przestaje być już symbolem Polski. Jego liczebność gwałtownie się zmniejsza, a jednym z głównych powodów jest niedostatek koszonych łąk. Tylko w niskiej trawie potrafi odnaleźć pokarm. Podobnie jak ptaki drapieżne mogą wypatrzyć ofiarę, w postaci ssaków, płazów i gadów oraz owadów. 

Paradoksalnie nadmiar wody nie służy łakom i trzeba go odprowadzić. W konsekwencji może spowodować brak fizycznej (mechanicznej) możliwości sianokosów, a w rezultacie zaprzestanie wykorzystywania rolniczego okolicy. Otworzy się furtka do zmian chemicznych gleby i ekspansji innych roślin, które mogą całkowicie zmienić krajobraz doliny Redy. Nie będzie to również bez wpływu na obecny skład gatunkowego ptaków.

Nie możemy jednak wspomnianej wycinki postrzegać jedynie w kategoriach długofalowego dobrostanu krainy. Niestety będą doraźnie skutki uboczne. Z pewnością nie zobaczymy już tylu dziwonii i gąsiorków, jak to w ubiegłych latach bywało. Tych oraz innych gatunków, które gniazda zakładały bezpośrednio w usuniętych krzewach. Przez klika lat dolina Redy pozbawi nas również widoku śpiewających samców na szczytach roślinności.