Początkowo nieco się denerwowała naszą obecnością i odlatywała, jednak po jakimś czasie ignorowała już nasze leżące sylwetki. Nawet przeganiana przez śmieszki uparcie wracała przed nasze obiektywy. Po kilkunastu minutach kolejne zaskoczenie, bo przysiadł drugi osobnik w nieco odmiennej szacie. Spotkanie mewy małej, a dodatkowo dwóch, było ukoronowaniem dnia bezskutecznych poszukiwań innego gatunku.
Doświadczenie to, jak i poprzednie wizyty na cyplu w Rewie, świadczą o cierpliwości jaką w tym miejscu należy zachować. Warto czekać aż ludzie zejdą z cypla, choć to irytujące oglądać te tłumy, z czego część gotowa jest stanąć człowiekowi na plecach, byle tylko strzelić sobie selfie z wycieczki, lub oddać się sportom wodnym. Każda jedna chwila spokoju to szansa na spotkanie ciekawego gatunku, a przeszłości takim sposobem uwieczniłem biegusa morskiego, ostrygojada i wiele innych ptaków.
Wracając do mewy małej, to gatunek regularnie obecny u naszych wybrzeży podczas jesiennych przelotów. Spotkanie, szczególnie tak bliskie wymaga jednak szczęścia, lub częstego odwiedzania potencjalnych stanowisk. Największe stada migrujących mew małych miałem okazje obserwować wiosną tego roku w rezerwacie Beka, gdzie na rozlewiskach przysiadało ok. 20 osobników.