Ptasia nowomowa

Drozd śpiewak, już nim nie jest. Jest natomiast śpiewakiem i pod taką nazwą można go odnaleźć we współczesnej literaturze, oraz na liście gatunków stwierdzonych w Polsce, publikowanej przez Polską Komisję Faunistyczną. 

Na tej samej liście odnajdujemy kolejne gatunki drozdów:

404 Turdus torquatus drozd obrożny

405 Turdus naumanni drozd rdzawy

406 Turdus eunomus drozd rdzawoskrzydły

407 Turdus atrogularis drozd czarnogardły

408 Turdus ruficollis drozd rdzawogardły

Dlaczego więc zmieniono nazwę polską tylko tego gatunku? Mogę się jedynie domyślać, że miało to na celu uproszenie nazwy, tam gdzie to jest możliwe. Trudno bowiem używać rdzwogardlak czy rdzawoskrzydlak, a przynajmniej brzmi to dziwnie. Jednak brak w tym konsekwencji, bo omijając tą językową rafę, można uprościć nazwy innych gatunków. Np. pliszka siwa - siwka, pliszka górska - góralka, itd. 

Z sikorami sobie poradzono, choć została sikora uboga, bo pewnie nikt nie miał pomysłu jak przerobić tę nazwę, jak w przypadku sosnówki czy modraszki. Skoro jednak tak, to czemu sikora laurowa nie jest jeszcze  - lazurką. Również konia z rzędem temu, kto wytłumaczy mi dlaczego kurka wodna stała się kokoszką. Choć już lepiej tak, bo mogła być kwoczką.

No cóż, ale mamy teraz czasy nowomowy, gdzie pani kapitan jest - kapitanką, pani bosman mat - matką, więc czemu drozdaczek ciemny, nie może być po prostu ciemniakiem.

Być może genezą polskich nazwy, które w przyszłości oficjalnie zagoszczą na liście gatunków stwierdzonych w Polsce, jest slang ptasiarzy, czy też skróty. Te używane w terenie, czy wymianie korespondencji, z czasem się utrwalają i rozpowszechniają. Przykładem dzięcioł białoszyi, syn. dzięcioł syryjski (Dendrocopos syriacus), który w takim obiegu jest już chyba zwany syryjczykiem.

Na koniec warto też zauważyć, że Polskie Towarzystwo Zoologiczne (komisja faunistyczna sekcji ornitologicznej), ma jedynie status stowarzyszenia. Nie wchodzi więc w struktury w Polskiej Akademii Nauk. Zatem stosowane obecnie nazwy polskie ptaków, są jedynie pewnym rodzajem umowy społecznej, zawartej w świecie amatorów i profesjonalnych ornitologów. Tak to rozumiem, czytając historię powstania i rozwoju wspomnianej organizacji.

Tak sobie myślę, że lepsze jest wrogiem dobrego, bo tęsknię do świata nomenklatury zoologicznej, który tak pięknie nam urządził Karol Linneusz. Gdzie porządek rzeczy opisuje dwuczłonowa nazwa rodzaju i gatunku.