Kuropatwa, recepta na zawał serca

Komu się kuropatwy wyrwały spod nóg, wie o czym piszę. To ptaki, które bardzo ufają swojej szacie, pozwalającej wtopić się w otoczenie. Drugą strategią obrony jest przywieranie do ziemi, oraz dotrzymywanie do ostatniej chwili. Zatem można i to nieświadomie "wdepnąć" na kuropatwy i przeżyć (a może nie) ich gwałtowne poderwanie do lotu.   

Wobec tego, fotograficzne spotkanie z kuropatwą nie jest częste, o czym świadczy niewielka ilość publikowanych zdjęć. To ptaki wysokiej roślinności łąk i upraw, gdzie nawet czując się bezpiecznie, są ledwie widoczne. Mając na uwadze powyższe, zdjęcia kuropatw są raczej kwestią przypadku, niż celowego starania.  

Jako niestety gatunek łowny oraz sprawiający kłopot dla obiektywu, kuropatwy są niedoceniane przez miłośników ptasiej fotografii. Szkoda, bo to niezwykle piękne ptaki o ciekawej biologii, którym współczesne rolnictwo zafundowało marny los. Na rzecz wielkoobszarowych monokultur rolnych, zniknęły śródpolne miedze, zagajniki, gdzie kuropatwy zakładały gniazda. Nawet dogodne warunki w terenie nie gwarantują sukcesu lęgowego, bo niekiedy zimne i mokre miesiące czasu rozrodu skutkują wysoką śmiertelnością piskląt. 

Można by jeszcze długo wymieniać zagrożenia jakim muszą sprostać kuropatwy (polowania, drapieżniki, maszyny rolnicze, nawozy sztuczne). Jedno jest pewnie, liczebność kuropatwy w Polsce gwałtownie spada. W ciągu ostatnich 25 lat, nawet o 85%. Zatem każde spotkanie tych ptaków, szkiełkiem czy okiem, warte jest refleksji oraz radości, że jeszcze są.