Najbardziej chyba ucierpiały gąsiorki. Dziś po przejechaniu kilku kilometrów drogami doliny, widziałem zaledwie dwa samce. Dawniej spotykałem na tej trasie kilkanaście. Pokląskwy i kląskawki jakoś sobie radzą, choć szału nie ma. Jedyna znana mi miejscówka z gajówka jest pusta, a zaganiacza nie widziałem, nie słyszałem.
Niezależnie dolina Redy to obwody łowieckie, więc polowania i wszędobylskie samochody terenowe myśliwych. Również pojazdy rolników, bo teraz chłop nie idzie w pole a dojeżdża wypasioną za unijne dotacje terenówką. Przybyło na też potęgę rowerzystów oraz biegaczy solo i z psami.
Słowem nie ma spokoju. bo gdzie nie staniesz po chwili masz na plecach ludzi we wszelkich możliwych postaciach. Dziś cała ta menażeria solidarnie przesuwała się między obiektywem a krzewami jarzębatek. Zdjęcia zajęły mi godziny. Nie zabrakło oczywiście znanego z doliny płochacza. To facet na rowerze w pomarańczowej kamizelce i twarzy w kolorze buraka, który zawsze pojawia się co do sekundy gdy masz wykonać ciekawe zdjęcie.