Szczęśliwe jarzębatki


Odwiedziłem "nasze" jarzębatki w dolinie Redy. W ich rewirze lęgowym nic się nie zmieniło, więc powróciły. My i one mamy szczęście, bo ten fragment doliny został oszczędzony. W innych miejscach, w ostatnich latach trwała beztroska wycinka przydrożnych i śródpolnych krzewów oraz drzew. Wiele ptaków straciło miejsca lęgowe i stanowiska gdzie eksponowały śpiew, lub z których obserwowały okolicę. 

Najbardziej chyba ucierpiały gąsiorki. Dziś po przejechaniu kilku kilometrów drogami doliny, widziałem zaledwie dwa samce. Dawniej spotykałem na tej trasie kilkanaście. Pokląskwy i kląskawki jakoś sobie radzą, choć szału nie ma. Jedyna znana mi miejscówka z gajówka jest pusta, a zaganiacza nie widziałem, nie słyszałem. 

Niezależnie dolina Redy to obwody łowieckie, więc polowania i wszędobylskie samochody terenowe myśliwych. Również pojazdy rolników, bo teraz chłop nie idzie w pole a dojeżdża wypasioną za unijne dotacje terenówką. Przybyło na też potęgę rowerzystów oraz biegaczy solo i z psami. 

Słowem nie ma spokoju. bo gdzie nie staniesz po chwili masz na plecach ludzi we wszelkich możliwych postaciach. Dziś cała ta menażeria solidarnie przesuwała się między obiektywem a krzewami jarzębatek. Zdjęcia zajęły mi godziny. Nie zabrakło oczywiście znanego z doliny płochacza. To facet na rowerze w pomarańczowej kamizelce i twarzy w kolorze buraka, który zawsze pojawia się co do sekundy gdy masz wykonać ciekawe zdjęcie.